Mańkuci ponad dwukrotnie częściej ulegają wypadkom przy pracy. Łatwiej zapadają na zdrowiu. Leworęczne młode kobiety chorują na raka piersi dwa razy częściej niż ich praworęczne rówieśnice. Zdaniem niektórych badaczy, lewostronni żyją w ogóle krócej - średnio o dwa lata. Lateralizacja, czyli dominacja jednej ze stron, wpływa zatem na przystosowanie do życia. Czy leworęczność zasługuje zatem na miano wariantu normy - jak współcześnie się ją przedstawia, czy też raczej jest patologią, dotykającą co dziesiątą osobę? - Pierwsze, co się nasuwa, gdy myślimy o lateralizacji, to pytanie, dlaczego ktoś jest leworęczny. Uznajemy, że normą jest praworęczność. Taki tok rozumowania prowadzi donikąd. Zacznijmy od pytań bardziej ogólnych. Choćby dlaczego obu rąk nie możemy mieć równie sprawnych - podkreśla złożoność problemu prof. Anna Grabowska, neuropsycholog z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN im. M. Nenckiego oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Spójrzmy na nasze ręce. Na oko nie dostrzeżemy różnic między prawą a lewą. Z grubsza to lustrzane odbicia - ta sama wielkość, identyczny układ kości i mięśni. Mimo to jedna (zwykle lewa) to prosty chwytak, druga - precyzyjny manipulator. Różnica tkwi w mózgu. Tylko jedna półkula mózgowa (zwykle lewa) umie wydawać precyzyjne polecenia ruchowe. Trafiają one do prawej ręki. Druga połowa, zawiadująca lewą kończyną, jest motorycznie mniej sprawna. Prowadzone w Instytucie Nenckiego badania wskazują, że podczas wykonywania ruchów prawą ręką aktywne są większe obszary mózgu, niż gdy te ruchy wykonujemy lewą. Asymetria rąk jest zatem wyrazem zróżnicowania nie kończyn, lecz półkul mózgowych. Dowodów jest więcej. Każdy z nas ma jedno preferowane oko, którym zagląda przez dziurkę od klucza; ulubioną nogę, od której rozpoczyna marsz; w końcu i stronę ciała, przez którą chętniej wykonuje obroty.