Olga opowiada, że był taki etap, kiedy w jej biurze wszystkie dziewczyny zostały kobietami: zachodziły w ciąże. Potem z brzuchami miały przywileje i wyrozumiałość ze strony całej reszty. W nieoficjalnej hierarchii szły w górę. A u niej sześć lat prób i nic. Już tylko ona, mówi, lat 39, wciąż jest w biurze dziewczyną. Wedle danych WTO, w latach 80. problemy z płodnością miało 10-14 proc. par. Dziś już 20 proc. Wśród najczęstszych przyczyn niepłodności na pierwszym miejscu jest jakość męskiego nasienia. - Zatrucie środowiska, obecność w wodzie zbyt dużych ilości zanieczyszczeń estrogenopodobnych, niektóre konserwujące dodatki do żywności, stres i szkodliwe warunki pracy - wylicza dr Piotr Lewandowski, szef warszawskiej kliniki leczenia bezpłodności Novum. - To wszystko powoduje, że w ciągu 20 lat trzeba było obniżyć o połowę normy na zawartość plemników w spermie, ich żywotność i ruchliwość. Nic nie wskazuje, by proces miał wyhamować. Niekorzystne zmiany dotyczą, oczywiście, również kobiet. Na jakość jajeczek wpływa choćby tak błaha sprawa jak moda. Od kilku lat dziewczyny chodzą z gołymi brzuchami i w tym zapewne szukać należy przyczyny, że częściej niż kobiety z poprzednich pokoleń mają powikłania po zapaleniach przydatków, o których nawet być może nie wiedziały: zrosty na jajowodach. Bardzo istotny jest tu wiek: już ponad jedna trzecia kobiet decyduje się na pierwsze dziecko dopiero po trzydziestce. Tymczasem po 32 roku życia prawdopodobieństwo, że zajście w ciążę się uda, wynosi ponad 80 proc., czyli o jakieś 15 proc. mniej niż u dwudziestoparolatki. Trzy lata później spada do 70 proc. i odtąd leci na łeb. Po czterdziestce jest już tylko kilka-, kilkanaście procent szans na dziecko.