Wbiegają do fastfoodu. Łapią reklamowe kapelusze z papieru. Czyli podstawówka. Pełny autokar wozi 42 dzieci. Ale model de luxe - 74 do 80. Coraz częściej jeździ się na wycieczki szkolne modelem de luxe. Zmęczona obojętność w oczach sprzedawczyń hamburgerów. Z zaplecza nadbiega menedżer lokalu. Podlizuje się zbiorowemu klientowi: dokąd jedziecie? Wycieczka o destynacji ruchomej - jadą tropami pierwszych Piastów. Każde dziecko ma komórkę. Nauczyciel przechowuje wszystkie w torbie. Rozdaje na postojach. Dzwonią do rodziców. Mówią, że siedzą w fastfoodzie i mają fajne kapelusze. Tak, są zdrowi. Ketchupu jest, ile chcesz. A napojem dopełniać można do oporu. Parking przed lokalem nagle pustoszeje. Zostaje sama wycieczka. Pod ubikacją przepychanka o kolejność dostępu. Ktoś zamawia burgera z plastikowym misiem w bonusie. Bonusy szybko się kończą. Ktoś pochlipuje. Komórki na każdym stole grają inną muzykę. Stoły zdalnie wymieniają się hitami mp3. Pierwsi Piastowie są tam, gdzie zawsze - w zapomnieniu. Nauczyciel wynosi mineralną pilotowi wycieczki. Pilot siedzi sam przed fastfoodem. Obok plastikowego clowna naturalnych rozmiarów. Na clownie łuszczy się farba. Obaj nie wyglądają dobrze. - Czy mógłbym prosić o lepsze zdyscyplinowanie? - pilot pyta zamiast podziękować. - Najedzą się - pociesza nauczyciel - to może posną. Marcin Kołodziejczyk