Bob Lutz jest wiceprezesem koncernu samochodowego General Motors. Kiedy po reorganizacji firmy jego pozycja w korporacyjnej strukturze władzy osłabła, zaczął pisać bloga. Stał się jednym z bardziej wziętych blogerów, a eksperci od marketingu są zgodni: od kiedy Bob zaczął pisać, wizerunek starej korporacji zmienił się - okazało się, że nawet osadzony gdzieś wysoko w chmurach prezes jest człowiekiem pełnym emocji i ciekawych spostrzeżeń na temat samochodów, życia i swojej firmy. Swoje spostrzeżenia spisuje też Jonathan Schwartz, prezes koncernu komputerowego Sun Microsystems, a Microsoft zatrudnił niezależnego, cieszącego się sławą w środowiskach informatycznych blogera Roberta Scoble'a, by pod szyldem giganta pisał, co chce. Co oznacza, że Scoble zamieszcza czasami także miażdżące uwagi na temat niektórych pomysłów Microsoftu. Po co hodować hydrę za własne pieniądze? Głos z superwęzła Don Tapscott, kanadyjski konsultant i apostoł niejednej już rewolucji w dziedzinie zarządzania, twierdzi, że nadeszła epoka nagich korporacji. W świecie dzisiejszego Internetu niczego nie da się już ukryć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wychwyci wadę w produkcie i opisze ją na prywatnym blogu. Zawsze trafi się źle obsłużony klient, który podzieli się swoimi wrażeniami na forum dyskusyjnym. Nie da się też zmusić do milczenia niezadowolonych pracowników - źródła niewygodnych przecieków. Seth Godin, amerykański guru w dziedzinie marketingu, wyjaśnia nową sytuację na łamach "Forbes Magazine", przekonując, że skończyły się już czasy, kiedy firmy poprzez odpowiednie manipulacje reklamami i public relations sprawowały niemal pełną kontrolę nad komunikacją ze światem zewnętrznym. "Wielkie marki i wielkie firmy powstały na plecach mediów masowych" - zauważa. Teraz znaczenie zyskał pojedynczy klient, który dzięki nowym technologiom porozumiewania się nie jest sam, tylko funkcjonuje w gęstej sieci komunikacyjnej.