Gdy 13 listopada 2006 r. Polska zgłaszała weto do rozmów gospodarczych Unia-Rosja, była najsamotniejszym krajem Europy. Warszawy nie poparło nawet zaprzyjaźnione Wilno, w Berlinie zaległa złowroga cisza, w Brukseli unijni urzędnicy przepowiadali nam największy błąd w polityce zagranicznej od odzyskania wolności. Ale przewiną Polski nie było storpedowanie umowy z Rosją, która na ówczesnych warunkach i tak nie zostałaby zawarta. Polska podpadła, bo zburzyła iluzję jednomyślności w Unii i mimowolnie pokazała, że Europa nie ma wspólnej polityki wobec Rosji. Dlatego tak ważny był dokument, który rok później zaczął krążyć po europejskich stolicach. Czytaj więcej na stronach internetowych POLITYKI "Przegląd sił Unia-Rosja", 70-stronicowy raport Marka Leonarda i Nicu Popescu, po raz pierwszy pokazał, jak różne, często sprzeczne, są interesy państw Europy w stosunkach ze wschodnim sąsiadem i jak umiejętnie Kreml wykorzystuje te różnice, stosując wobec Unii zasadę "dziel i rządź". Z tego dokumentu zachodni politycy dowiedzieli się, że w Europie są kraje traktowane przez Rosję po partnersku, i takie, które duszą się w jej uścisku, a embargo na polskie mięso to jedna z 11 potyczek, jakie Rosja toczyła z różnymi państwami Unii. Oddźwięk był natychmiastowy. - W przemówieniach Javiera Solany i wielu ministrów spraw zagranicznych można było usłyszeć cytaty z naszego raportu, zwłaszcza postulat, by rozmawiać z Rosją językiem rządów prawa - mówi Leonard. Podczas francuskiej prezydencji poproszono go, by przedstawił koncepcję wspólnego interesu Unii w stosunkach z Rosją na posiedzeniu ambasadorów państw członkowskich. - Nie chcę przeceniać naszego wpływu, ale pomogliśmy ukierunkować debatę na temat relacji Unia-Rosja - dodaje autor raportu.