Przez pewien czas uwagę funkcjonariuszy SB odciągał Marzec '68. Jednak już na początku maja w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych opracowano dokument zatytułowany "Tezowy plan przeciwdziałań niektórym tendencjom na tle wydarzeń w CSRS". Postawiono na nogi całą agenturę. Szczególna rola przypadła Służbie Bezpieczeństwa województw przygranicznych. 21 sierpnia całości działań związanych z sytuacją w Czechosłowacji nadano kryptonim Podhale. Oczywiście, Polacy interesowali się sytuacją u naszego południowego sąsiada. W lipcu wydawało się już, że interwencja jest nieunikniona. Wskazywało na to m.in. przemieszczanie wojsk radzieckich ku czechosłowackiej granicy. Na początku sierpnia, po rozmowach ostatniej szansy przywódców ZSRR i CSRS w Czernej nad Cisą, wydawało się, że widmo inwazji zostało oddalone. Nic zatem dziwnego, że warszawska bezpieka odnotowała: "Sytuacja na terenie Czechosłowacji przestaje być przedmiotem szerokich dyskusji i komentarzy". Interwencja państw Układu Warszawskiego 21 sierpnia 1968 r. była dla wielu osób zaskoczeniem. Funkcjonariusze SB w pocie czoła zbierali informacje o polskich reakcjach. Codziennie do Warszawy płynęły szyfrogramy z komend wojewódzkich Milicji Obywatelskiej. Na ich podstawie, w specjalnie utworzonym Centralnym Stanowisku Kierowania MSW, przygotowywano raporty dla przywódców PZPR, a także - na potrzeby wewnętrzne - "Kronikę wydarzeń w związku z akcją Podhale". Dziś ten "tajny specjalnego znaczenia" dokument jest bezcennym wręcz źródłem wiedzy na temat postaw polskiego społeczeństwa. Pierwszy zapis w tej kronice (z godz. 11.05) mówi o zwiększonych zakupach artykułów pierwszej potrzeby (głównie żywnościowych) w województwach lubelskim, opolskim i rzeszowskim. Odnotowano też wycofywanie wkładów z PKO - wypłaty wzrosły o 40 proc. przy spadku wpłat o 20 proc. Wczasowicze i kuracjusze skracali pobyt na terenach przygranicznych. W opinii funkcjonariuszy SB "znaczna większość komentujących te sprawy aprobuje decyzję o wkroczeniu wojsk w celu poparcia sił komunistycznych". Trudno powiedzieć, na ile była ona prawdziwa. Z pewnością znacząca część obywateli PRL odnosiła się z aprobatą czy też ze zrozumieniem do decyzji rządu PRL z obawy przed wybuchem wojny i rozszerzeniem konfliktu na całą Europę, a także ze strachu przed ewentualnymi roszczeniami terytorialnymi Republiki Federalnej Niemiec. Stąd analogia do sytuacji z 1939 r., "kiedy to Niemcy zajęli Czechosłowację, skąd mieli bliższą drogę do Polski", oraz stwierdzenie: "lepiej, żeby wkroczyła nasza armia, niż miałaby to zrobić armia NRF".