Komisję Majątkową pod koniec lat 80. wymyślił Aleksander Merkel, wicedyrektor Urzędu do spraw Wyznań, zajmującego się kontrolą Kościołów w PRL. Chodziło o ostateczne rozliczenie się z Kościołem katolickim, który w latach 50. został ograbiony z majątku przez peerelowskie władze. - Roszczenia Kościoła sięgały nawet Sejmu Czteroletniego, a nam chodziło, by w końcu wszystko to przeciąć i zakończyć - tłumaczy dziś Aleksander Merkel i przyznaje, że od początku założono wyeliminowanie sądów powszechnych z procesu przywracania sprawiedliwości majątkowej. - Zależało nam, by kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie literą prawa - dodaje emerytowany dyrektor. - Puszczenie tych skomplikowanych spraw majątkowych na setki sędziów powiatowych, którzy nie byli do ich sądzenia przygotowani, uniemożliwiłoby ich załatwienie. Komisja Majątkowa w zamyśle dyrektora Merkla miała być sądem polubownym, w którym racje Kościoła ścierają się z racjami państwa, a werdykt strony ustalają na zasadzie kompromisu, w głosowaniu, po wcześniejszym przedstawieniu dogłębnej analizy. Taki właśnie organ został zapisany w ustawie o stosunku PRL do Kościoła katolickiego, którą uchwalono tuż przed upadkiem komunizmu, 17 maja 1989 r. Cezary Łazarewicz