Przekonanie o tym, że biologiczna ewolucja ludzkiego gatunku uległa magicznemu zatrzymaniu, jest tak powszechne, że można je nazwać dogmatem współczesnego darwinizmu. Psychologia ewolucyjna na przykład odwołuje się nagminnie do pojęcia środowiska pierwotnej adaptacji, aby wyjaśnić, dlaczego człowiek wydaje się niekiedy kiepsko przystosowany do życia w cywilizowanych warunkach. Tymczasem wiele wskazuje na to, że do zmieniającego się środowiska adaptujemy się nadal. Kiedy w 2000 r. wrocławscy antropolodzy Bogusław Pawłowski i Anna Lipowicz ogłosili wraz z Brytyjczykiem Robinem Dunbarem w tygodniku "Nature" krótki komunikat, że wysocy mężczyźni odnoszą większy sukces reprodukcyjny, potraktowano to jako odkrycie dość trywialne. Trywialne nie było - stanowiło bowiem dowód, że ewolucja naszego gatunku nadal się toczy. W tym wypadku dał o sobie znać mechanizm nazwany przez Darwina doborem seksualnym. Dobór ten nie polega na tym, że pewna pani szczególnie lubi pewnego pana, lecz jest motorem selekcji cech uważanych za atrakcyjne przez przedstawicieli płci przeciwnej. Jeśli wysocy mają więcej szczęścia w miłości i pozostawiają więcej potomstwa, to sądzić można, że także wśród ich dzieci wyżsi mężczyźni znajdą więcej kobiet pragnących zaakceptować ich geny. Wzrost wzrostem, ale czy na przykład ewoluuje nam nadal inteligencja? Jeszcze niedawno samo postawienie takiego pytania byłoby naruszeniem norm politycznej poprawności, w myśl której wszyscy jesteśmy, generalnie biorąc, jednakowo mądrzy. W 2005 r. trójka amerykańskich antropologów: Gregory Cochran, Jason Hardy i Henry Harpending, poważyła się jednak na ogłoszenie w "Journal of Biosocial Science" artykułu o znamiennym tytule: "Historia naturalna inteligencji Żydów Aszkenazyjskich". Nie tylko stwierdzili oni, że wyższy od przeciętnego współczynnik inteligencji IQ wspomnianej grupy jest empirycznym faktem, lecz zaproponowali także hipotezę, zgodnie z którą dla tej wybranej żydowskiej cechy środowiskiem pierwotnej adaptacji było europejskie średniowiecze. W tym okresie żyjący w diasporze Żydzi stanowili izolowaną genetycznie populację, na którą na dodatek wywierana była silna selekcyjna presja promująca cechy szczególnie przydatne w wykonywanych przez nich zawodach, m.in. kupców i bankierów. Mechanizm doboru naturalnego był zupełnie klasyczny - ci, którym się lepiej powiodło w interesach, mogli wychować większą liczbę dzieci i dawać im lepsze wykształcenie, dzięki czemu z czasem owe przydatne cechy (zdolność racjonalnej kalkulacji, oceny ryzyka, długofalowego planowania) wzmocniły się i uległy genetycznemu utrwaleniu. Odbyło się to pewnym kosztem, gdyż - jak dowodzą Cochran, Hardy i Harpending - znacznie wzrosła też liczba Żydów cierpiących na którąś z kilku specyficznych chorób genetycznych (zespoły Tay-Sachsa, Gauchera czy Niemann-Picka), mających związek z układem nerwowym.