Premier uraczył fanów pseudowykładem historycznym o potrzebie silnego państwa, tak jakby nie przeczytał jednej linijki Normana Daviesa czy choćby pro-PiSowskiego Krasnodębskiego, że o klasykach historiografii polskiej nie wspomnę. W jeszcze większą ekstazę wprawiła konwencję Zyta Gilowska, która wyrecytowała niczym pensjonarka: Jeśli mnie chcecie, no to przyszłam, a potem wbiła szpilę Kwaśniewskiemu. Bo atak poszedł na ,"Kwacha" pod pretekstem wysługiwania się przez niego Niemcom (ale nie Angeli Merkel, którą JK łaskawie wyłączył z germańskiego kręgu zła). Logika ataku bardzo przypomina logikę i aksjologię wpisów "Boboli" na tym blogu- zdaje się, że "Bobola" może być socjologicznym reprezentantem PiS-owskich wykształciuchów. "Kwachu" jest kosmopolitą, któremu obcy jest polski interes narodowy. JK nie wyjaśnił - zresztą nie czynią tego nigdy namiętni użytkownicy tego terminu-wytrycha lub maczugi do okładania przciwników - dlaczego jego rozumienie i definicja interesu narodowego Polski ma być dogmatem i dlaczego Aleksander Kwaśniewski nie ma prawa do własnej definicji i w czym jego definicja jest gorsza i niebezpieczna. Albo jakie są dowody, że kosmopolici nie mogą robić dobrych i wielkich rzeczy, także dla swoich ojczyzn (w końcu artystokracja i bohema też budowała Polskę i Europę, a to inkarnacje "kosmpolityzmu" - ulubionej czarnej etykiety przyklejanej przeciwnikom przez bolszewikow i faszystów). Pretekstem ataku był wywiad AK dla Vanity Fair i teza, że gdyby PiS utrzymał się u władzy i nie zmienił swej polityki wobec Niemiec, to Niemcy powinny zaostrzyć politykę wobec Warszawy. Brzmi to w polskich uszach źle, przyznaję, ale nie uważam, by było dostatecznym powodem do robienia z AK kolaboranta Rzeszy. To propagandowa łatwizna: Kwaśniewski się podłożył, dowalić. Dyskusji z byłym prezydentem oczywiście ani śladu. Nie do tego służą konwencje wyborcze (choć na codzień takiej dyskusji na argumenty bracia K, też unikają). Ale i Kwaśniewski na konwencji LiD-u też dał popis mowy trawy. Okrzyki i deklaracje zwycięstwa nie wypadły przekonująco. Liderzy SLD i Demokratów nie robili wrażenia ekipy skonsolidowanej, która faktycznie w imię lepszej przyszłości Polski odsunęła na bok historyczne podziały. Prymitywnym chwytem premiera K. było sprowadzenie prezydentury Kwaśniewskiego do alkoholowej choroby goleniowej w Charkowie, ale Kwaśniewski tym razem nie pokazał na Rozbrat swoich atutów jako mąż stanu i mentor nowej formacji. Wolał rolę starego acz jarego wuja. Wniosków zbyt daleko idących nie ma co z tego wszystkiego wyciągać, ale jeden kłuje w oczy: u progu kampanii, przecież krótkiej!, PiS jest zdecydowanie lepiej przygotowany do walki, ma na starcie wyraźną przewagę. Platformą, przynajmniej na razie nie musi zawracać sobie głowy, wystarczy jak będzie walił w LiD, bo to rykoszetem też odbiera głosy PO (część wyborców uzna LiD za siłę, na którą warto przerzucić głos z PO). I drugi: to PiS dyktuje tematy kampanii. Partia, która potrafi odebrać Kaczyńskim tę inicjatywę, ma szanse zmianu obecnego układu sił. Myślałem, że będzie nią LiD, ale po ich starcie nie mam wcale pewności. PS.Doodge i inni - chodzi mi o to, by nie dawać sobie narzucić podziałów fikcyjnych, zamazujących dużo bardziej skomplikowaną i bogatszą rzeczywistość społeczno-ideową Polski 2007. Nie przeczę, że są podziały - w każdym społeczeństwie są podziały - twierdzę, że przebiegają one inaczej niż głosi propaganda partii politycznych z PiS na czele . "Masgrud" - odrzucam marksizm, jestem ze szkoły Adama Smitha, więc ani w Polsce, ani gdzie indziej w Europie nie dostrzegam "przepaści" wytworzonej przez kapitalizm, tylko różnice społeczne prawdopodobnie nie do uniknięcia choć w jakimś stopniu do załagodzenia. Widzę rosnący dostatek w polskich domach, frenetyczne zakupy w domach towarowych, marnotrawstwo pomocy dla tzw. dołów społecznych. Znam emerytów, którzy narzekają na swój marny los w kolejkach do kasy bankowej, gdzie potem podejmują lub wpłacają tysiące i znam emerytów z starej inteligencji, którzy po 1989 r. gotowi byli dać swój wdowi grosz na nową Polskę i słowem się nie zająknęli, że im nielekko. Tejrezjasz, hel2000 - dzięki za interesujące przyczynki w dyskusji; Kalinie i Ziggi za ciekawą polemikę endecką, Jacobsky'emu - zwłaszcza za wpis o "Neues Deutschland" ( z prof. Nowakiem tak czy owak nie dyskutuję, jak z Michalkiewiczem, a tym bardziej nie będę udowadniał "ND", że nie jestem wrogiem Kościoła. Maślana, gabisiek, dragon, gabisiek, wodnik53 - otóż to, dzięki!