Prof. Michał Woyciechowski, który pięć kilometrów od Wawelu wyznaczył liczący tysiąc hektarów obszar Natury 2000, apeluje:- Nie mierzmy wartości ziemi tylko złotówkami. Gdyby te należące do setek prywatnych właścicieli hektary oszacować podług cen działek budowlanych w Krakowie, ich wartość wahałaby się między miliardem dolarów a miliardem euro. Po wprowadzeniu Natury 2000 dramatycznie spadnie, bo po co komu ziemia, na której nie można budować? - Kierowałem się racjami ekologicznymi. Od rekompensowania ludziom strat są władze gminy i państwa - zapewnia Woyciechowski. - Miasto nie ma ani planu, ani na szczęście obowiązku wykupienia tych działek - mówi radny Grzegorz Stawowy, przewodniczący komisji planowania Rady Miasta Krakowa. - Za Naturę i konsekwencje jej wprowadzania odpowiadają władze centralne oraz ich lokalni przedstawiciele. Bożena Kotońska, wojewódzki konserwator przyrody, dodaje, że krakowska Natura obejmie podmokłe łąki, a tam nigdy nic nie miało być budowane. Owszem, właściciele mają prawo dochodzić odszkodowania, lecz żaden sąd nie uzna ich działek za budowlane. Właściciele przypominają, że zostały automatycznie odrolnione sejmową ustawą, leżą już w zupełnie innej rzeczywistości prawnej, której pani Kotońska pewnie jeszcze nie przyswoiła. I ostrzegają, że będą pozwy. Setki pozwów. Bo nie może być tak, żeby w imię dobra publicznego ograbiono ich z całego majątku, z ojcowizny ścibolonej przez przodków morga do morgi. I to teraz, kiedy te mało urodzajne pola przeistoczyły się w jedne z najatrakcyjniejszych terenów budowlanych w tej części Europy.