W świecie antycznym porzucanie dzieci po urodzeniu było praktyką zwykłą i nie spotykającą się z potępieniem. Robotnik grecki w I w. p.n.e. pisał z Aleksandrii do żony: "Proszę cię i upominam: dbaj o dziecko, a gdy tylko dostaniemy wynagrodzenie, poślę ci na miejsce. Jeżeli szczęśliwie urodzisz, jeżeli to będzie chłopiec, zostaw go przy życiu, gdy dziewczynka - porzuć". W starożytnym Rzymie o pozostawieniu dziecka przy życiu decydował ojciec, podnosząc je z ziemi i unosząc do góry. Jak dowodzi Paul Veyne, porzucanie dzieci przez biednych wynikało z nędzy, zamożniejsi natomiast chcieli skoncentrować wysiłki wychowawcze i podział majątku na mniejszej liczbie potomstwa. Platon w "Państwie" o dzieciach spłodzonych bez zgody wyimaginowanego rządu pisał: "żeby najlepiej ani jeden owoc takiego stosunku nie ujrzał światła dziennego, jeżeliby się zalągł, a gdyby jednak na świat przyszedł jakoś wbrew usiłowaniom, to położyć go gdzieś tak, żeby nie było pożywienia dla takiego". Praktyki te zostały potępione przez moralność stoicką i następnie chrześcijaństwo (to z kolei w ślad za żydami) i poddane surowym karom w IV w., a za zbrodnię karaną śmiercią dzieciobójstwo uznano w 374 r. Takie były początki odrazy, jaką żywimy dzisiaj w stosunku do zbrodni dzieciobójstwa - należy jednak mieć na uwadze, że towarzyszyły jej przesłanki o wymiarze religijnym. Dzieciobójstwo oznaczało bowiem pozbawienie dziecka chrztu, a w ślad za tym możności uzyskania zbawienia duszy. Średniowieczny kodeks prawa kanonicznego z 1140 r. uznał dzieciobójstwo za zwykłe morderstwo na krewnym i wzmianki o nim są rzadkie. Wspomina się dzieciobójstwo w penitencjałach jako jeden z występków wiernych, z którym duchowni prowadzili walkę, zalecając w ostateczności podrzucanie dzieci pod drzwiami kościołów. W średniowieczu też Kościół zakładał pierwsze domy podrzutków, w czym największe zasługi miał zakon duchaków. W XIV-wiecznym Augsburgu na 3 tys. przestępstw odnotowano tylko jedno dzieciobójstwo, w Nördlingen do 1532 r. również tylko jedną taką zbrodnię, w Norymberdze w tym samym okresie pięć takich przypadków. Problem zarysowuje się ostro dopiero w XVI w., kiedy to w 1532 r. powstał dla Rzeszy Kodeks Kryminalny Carolina, ustalający niesłychanie okrutne kary za to przestępstwo. Odtąd dzieciobójczynie miały być zasypywane żywcem i przebijane palem albo też zamykane w worku z psem, kogutem, żmiją i małpą, i topione, co jest z kolei odległym echem rzymskiej kary za ojcobójstwo. Jako że w warunkach środkowoeuropejskich trudno było o małpę, więc w Niemczech czy Polsce zastępowano ją kotem. Dopiero też źródła epoki nowożytnej pozwalają na bardziej precyzyjną analizę zjawiska dzieciobójstwa. Wiadomo więc, że zbrodni dokonywały przede wszystkim służące (na 57 przypadków zbrodni w Prusach w okresie 1774-1801, co do których mamy więcej wiadomości, 46 kobiet nie przekroczyło 30 roku życia, 53 były niezamężne, 37 było służącymi). Służąca w tym czasie należała do gospodarstwa domowego swego pryncypała, u którego zamieszkiwała, i nie miała prawa do posiadania własnej rodziny.