Platforma chce pokazać, że nawet w mateczniku katolickiej prawicy stać ją na dobry wynik. PiS potrzebuje wreszcie pierwszego wymiernego sukcesu od czasu przegranych wyborów, a także potwierdzenia swojej supremacji po prawej stronie. Inni mają pokazać, że poza PiS istnieje jeszcze w Polsce jakaś prawica, a jeszcze inni po prostu wrócić do życia. Chętnych jest aż dwunastu polityków. Wysoko ocenia swe szanse Andrzej Lepper: jest rolnikiem, a Podkarpacie to region rolniczy właśnie. - Chłop z chłopem zawsze się dogada - wyjaśnia kierujący kampanią Samoobrony Kazimierz Rochecki. Nadzieję na sukces Lepper opiera na przekonaniu, że jest politykiem najbardziej z całego tuzina rozpoznawalnym: wszędzie, gdzie się pojawi, ludzie chcą się z nim fotografować. O niegasnącej popularności świadczyć może zdarzenie z rzeszowskiego rynku: do przechadzającego się lidera Samoobrony podszedł mężczyzna, żeby na jego ręce złożyć wylewne gratulacje. - Nikt nie potrafi tak pieprzyć jak wy - uzasadnił. Zygmunt Wrzodak, kiedyś LPR, dziś Narodowy Kongres Polski, był już dwukrotnie parlamentarzystą z Podkarpacia. W wyborach 2007 r. startował z listy Samoobrony, bez powodzenia. Teraz chce się odegrać. Wrzodak kalkuluje, że niska frekwencja w wyborach pozwoli mu zdobyć mandat głosami jednej gminy i powtórzyć wyczyn Kazimierza Jaworskiego, który wszedł do Senatu dzięki poparciu Doliny Strugu.