Pracodawcy wolą nie narzekać. Ze strachu o samopoczucie swoich pracowników. Bo idzie zima. Zimą pracownicy robią się bardziej roszczeniowi, naburmuszeni i jeszcze bardziej leworęczni. Jeśli szefowie nazwą ich ostatnim sortem, mogą tego nie darować i kopnąć łopaty. W fabryce materiałów ogniotrwałych Tabex w Ostrowcu Świętokrzyskim - zdradza były robotnik - ciągle się zmieniają właściciele metalowych szafek. Już pierwszego dnia są zmęczeni jeżdżeniem suwnicą albo są nienadający się, bo jednemu wkręci w coś rękę, drugi ją przytnie. Więc zmieniają się właściciele szafek, na przykład na takich, którzy potrzebują się zatrudnić legalnie na trzy miesiące, bo chcą kredyt w banku na telewizor plazmowy. W fabryce najwięcej pracy ma kadrowa, która tylko przyjmuje i zwalnia. 4 lata temu mogła zwolnić nawet 540 osób, bo tyle czekało na miejsce. Teraz zatrudniłaby 30, ale już nie ma pomysłu, skąd je brać. Kupili w fabryce dwa tiry. W zeszłym roku na jednym przejechało się ze 30 kierowców. Jeden wywrócił tira, drugi przywiózł tirem nie to, co trzeba, i tak dalej. W Hrubieszowie Stanisław G., właściciel piekarni, wreszcie ma komplet, ale w styczniu przyjdzie jeden nadwyżkowy piekarz. Musi być, bo jak inni widzą, że jest rezerwa, są bardziej potulni i nie tupią w stylu: zwolnię się i co szef zrobi? Urząd Pracy w Hrubieszowie utrzymuje 5 tys. bezrobotnych apatycznych. - Wśród tych 5 tys. 187 jest po liceach ekonomicznych, 221 - po szkołach handlowych, 183 techników mechaników, 207 krawców, 127 technologów rolników, 106 murarzy, 100 ślusarzy - wylicza dyrektor urzędu Sławomir Marciniuk. Czytaj więcej w Polityce.