Latem wypoczywają tu dziesiątki tysięcy turystów. Część z nich korzysta z pól kempingowych od strony Zatoki Puckiej; zaczynają się one tuż za Władysławowem i ciągną kilometrami. Jak szepczą urzędnicy, całe nieszczęście, że drogę tę codziennie pokonuje prof. Krzysztof Skóra, oceanograf, twórca i szef Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego w Helu, miłośnik fok i morświnów. Nic jego oku nie umknie. Nie mógł więc nie zauważyć, że w sąsiedztwie kempingów znikają trzcinowiska porastające brzegi zatoki. A w trzcinowiskach żyje narybek, są też miejscem rozrodu i żerowania ptaków. Przyrodnicy twierdzili, że dzierżawcy kempingów zasypują trzciny piachem. Od 1997 do 2009 r. zniszczono jedną piątą szuwaru nad Zatoką Pucką. A Półwysep Helski jest objęty podwójną ochroną - znajduje się w granicach Nadmorskiego Parku Krajobrazowego (NPK), został też wpisany na unijną listę Natura 2000. - Na nasze protesty słyszeliśmy wciąż to samo, że oni tylko odtwarzają to, co zabrało morze - opowiada Władysław Jaszewski, dyrektor NPK. - Za zgodą Urzędu Morskiego, który dostarczał piasek. Park mówi: sprawdzam Narada u pomorskiego konserwatora przyrody, zwołana na przełomie 2007/2008 r., zapowiadała się rutynowo. Miała dotyczyć odtwarzania brzegów, ochrony przed agresją morza. Zaproszeni zostali przedstawiciele Urzędu Morskiego i władze gmin Półwyspu Helskiego. Ale dyrektor Jaszewski wszystkich zaskoczył. Zaproponował prezentację, którą przygotowała Małgorzata Mizgalska, wówczas pracownica NPK, obecnie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Wpadła na pomysł, by na zdjęcia lotnicze (tzw. ortofotomapy), obejmujące pola kempingowe, nałożyć mapy ewidencji gruntów z zaznaczonymi granicami działek. Czytaj więcej w Polityce.