Powstaniu w 1980 r. 10-milionowego ruchu Solidarność towarzyszyły wielkie nadzieje i entuzjazm na całym świecie. Czegoś takiego w bloku wschodnim jeszcze nie było. Zagraniczni dziennikarze obecni w Stoczni Gdańskiej od samego początku przekazywali światowej opinii publicznej informacje z Polski. Podczas 15 miesięcy legalnej Solidarności znajdowały się na czołówkach głównych gazet na całym świecie. Zaś obrazy modlących się w skupieniu pod portretami papieża robotników oraz pustych półek w sklepach spożywczych telewizje całego świata emitowały praktycznie na okrągło. Gdy w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. tę wielką nadzieję, jaką była dla Polski i świata Solidarność, rozjechały polskie czołgi pod dowództwem generała w czarnych okularach, opinia publiczna masowo wyszła na ulice Paryża, Nowego Jorku, Brukseli, Rzymu, ale również Montrealu, Meksyku i wielu innych miast na świecie, od Japonii aż po Afrykę Południową. Zafascynowani polską pokojową rewolucją dziennikarze (wielu z nich odwiedziło osobiście Polskę w latach 1980?1981), nie dysponując aktualnymi informacjami i zdjęciami z Polski, pokazywali na przemian: tłumy protestujące przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w wielkich stolicach świata, zdjęcia Lecha Wałęsy, papieża i generała Jaruzelskiego. Kiedy jednak zaczęły docierać z Polski pierwsze prawdziwe obrazy i informacje - o aresztowaniach, strajkach, zabitych, szykanowanych, o rozmowach kontrolowanych, o godzinie policyjnej i o racjonowaniu podstawowych produktów żywnościowych, emocje oburzenia i gniewu przerodziły się w strumień konkretnej pomocy. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać komitety pomocy i solidarności z Polską. Pierwsze komitety i organizacje pomocy dla Solidarności powstały jeszcze na jesieni 1980 r. Wprowadzenie stanu wojennego i zepchnięcie Solidarności do podziemia znacznie wzmocniło i poszerzyło społeczną bazę wielkiego ruchu poparcia dla polskich robotników. Komitety dla Polski powstawały wszędzie: w wielkich miastach, na uczelniach, ale również w małych miasteczkach. Komitety tworzyli przede wszystkim mieszkańcy danego kraju, Francuzi, Amerykanie, Szwedzi, Włosi i inni; zazwyczaj osoby, które słabo znały do tej pory Polskę. Byli to zarówno tradycyjni katolicy, jak i zagorzali trockiści, którzy z wypiekami na twarzy śledzili powstawanie obywatelskiej opozycji wobec systemu komunistycznego. Specjalne komitety zaczęli też tworzyć lekarze (wśród nich obecny minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner), adwokaci (domagający się obecności zagranicznych obserwatorów na procesach stanu wojennego), uczeni i artyści.