W Ewangeliach nie ma wzmianki o wyglądzie Chrystusa. Najstarsze informacje na temat jego fizjonomii pojawiają się dopiero w II w. w apokryfach - niekanonicznych pismach religijnych. Ponieważ przedstawianie postaci i oblicza Boga nie było zgodne z zasadami judaizmu, nawróconym na chrześcijaństwo żydom wizerunki nie były potrzebne. Sytuacja się zmieniła, gdy nowa religia zaczęła się rozprzestrzeniać wśród pogan, którzy wychowali się w świecie pełnym wizerunków bogów. Z pierwszych dwóch wieków chrześcijaństwa znane są więc jedynie proste symbole - krzyż, baranek, gołębica, wieniec z monogramem Jezusa. Rozpropagowana przez Sienkiewicza w "Quo vadis?" ryba może być uznawana za taki symbol tylko wówczas, gdy towarzyszy jej inny chrześcijański symbol lub inskrypcja; sama, a już na pewno obok bochenka chleba, była popularnym symbolem pogańskiej uczty grobowej. Na podobieństwo Apolla Pierwsze wizerunki Chrystusa pochodzą z początku III w. Jeden z najstarszych, ale za to najdokładniej datowanych, znajduje się w ruinach Domu Chrześcijan w Dura Europos nad Eufratem, zasypanego w 256 r. podczas ataku Sasanidów. Na ścianie namalowano prymitywną kreską postać Chrystusa kroczącego po wodzie i uzdrawiającego paralityka. Podobne są wizerunki z rzymskich katakumb. - W scenach chrztu, jakie zachowały się w katakumbach Kaliksta czy na sarkofagach, Chrystus przedstawiony jest jako młodzieniec ? mniejszy niż Jan Chrzciciel, z lokami i nagi - mówi archeolog wczesnego chrześcijaństwa prof. Elżbieta Jastrzębowska z Uniwersytetu Warszawskiego. - Rysy jego twarzy nie są jednak rozpoznawalne. Dopiero pod koniec III w. w scenach cudów Chrystus pojawia się jako dojrzały mężczyzna z brodą, wypisz, wymaluj rzymski filozof i intelektualista, ówczesny ideał Rzymianina. Taki Chrystus w tunice lub bez, ale zawsze w płaszczu przerzuconym przez ramię, przypominał też Jowisza i Eskulapa. Nieprzypadkowo. Nawiązanie do starych bogów wynikało z przyzwyczajenia, a także z tego, że sarkofagi wykonywali na zamówienie chrześcijan rzemieślnicy, którzy wcale nie musieli być wyznawcami nowej religii, tylko wykorzystywali znane sobie schematy. Często Chrystusa rozpoznajemy na zabytkach z tego okresu tylko z kontekstu: jeśli obok jednego mężczyzny znajduje się postać dźwigająca łóżko - domyślamy się, że jest to scena uzdrowienia paralityka; jeśli kapliczka z owiniętym w całun zmarłym - wskrzeszenie Łazarza. Sprawa komplikuje się, gdyż w IV w. współistnieją dwa typy: Chrystus młodzieniec, z gładkim obliczem - typ wizerunku, który wywodzi się od przedstawień geniuszy pór roku czy Apolla, oraz Chrystus jako dojrzały i brodaty mężczyzna w stroju filozofa. - Od czasów Konstantyna Jezus otrzymuje atrybuty cesarskie - tron, nimb, złotą i purpurową szatę, a w ręku dzierży zwój, który z czasem zamienia się w księgę - zauważa prof. Jastrzębowska. Pod koniec IV w. przedstawienia młodzieńczego Jezusa są coraz rzadsze - Jezus filozof zwycięża. W tym okresie w ikonografii chrześcijańskiej zaczyna się rozpowszechniać typ twarzy Chrystusa - dojrzałego mężczyzny z brodą i długimi opadającymi na ramiona włosami. Do utrwalenia takiego wizerunku przyczyniło się funkcjonujące w kulturze bizantyjskiej przekonanie o istnieniu prawdziwego wizerunku Chrystusa. Najpierw (na przełomie IV i V w.) pojawiły się teksty mówiące o portrecie Jezusa namalowanym za jego życia, potem powstała legenda o cudownym "nieuczynionym ręką ludzką" (gr. acheiropoietos) mandylionie (wizerunku odbitym na chuście). Według niej Abgar, władca Edessy (dziś Şanliurfa w południowej Turcji), słysząc o cudach nauczającego w Judei Chrystusa, wysłał do niego sługę, by sporządził jego portret. W obliczu świętości malarz nie mógł sobie z tym poradzić, więc Chrystus wziął od niego ręcznik lub chustę (arab. mandil) i dotknął nim swojej twarzy. Na płótnie zostało jej odbicie. - Jedna z wersji mówi, że w Edessie cierpiący na trąd król przyłożył tę chustę do twarzy i ozdrowiał - tłumaczy Bożena Mierzejewska z Muzeum Narodowego w Warszawie. - Mandylion wmurowano w bramę miasta, by go bronił. Obraz w cudowny sposób zaczął się sam powielać. Oryginałem zainteresował się cesarz Romanos Lekapenos, który w 944 r. kazał przywieźć do Konstantynopola płótno oraz list Chrystusa do Abgara, a 16 sierpnia ustanowił świętem mandylionu. Jego następca, Konstantyn VII Porfirogeneta, zredagował historię wizerunku, który zaczęto traktować jako autentyczną relikwię Chrystusa. Tak narodził się jej kult. Nasze wyobrażenie o tym, jak wyglądał Chrystus na mandylionie, opiera się na jego powtórzeniach. Ukazują one twarz Chrystusa en face, najczęściej bez szyi, okoloną puklami długich ciemnych włosów z przedziałkiem, broda rozdzielona jest na dwa kosmyki, a głowę otacza aureola. Mandylion ugruntował piękno twarzy Chrystusa. Jego kult sprawił, że coraz gorliwiej czczono inne cudowne obrazy (najczęściej Matki Boskiej), co od początku nie było uznane przez cały Kościół.