Czy mógłbym się trochę u pani poleczyć? - pyta dr med. Katarzynę Prot-Klinger, założycielkę Zespołu Leczenia Domowego przy Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, 25-letni Krzysztof, który od ośmiu lat cierpi na przewlekłą schizofrenię. Zdaje sobie sprawę, że obecnie objawy choroby się nasiliły, ale odmawia pójścia do szpitala. - Tam czuję się jeszcze bardziej chory. Jest za dużo ludzi. Na szpitalny oddział dzienny pan Krzysztof też się nie zakwalifikował, bo od razu zadeklarował, że będzie się zgłaszał co dwa dni. Tymczasem trzeba przychodzić codziennie albo wcale. - Formy lecznictwa psychiatrycznego są nieelastyczne, zazwyczaj niedostosowane do indywidualnych potrzeb pacjentów. Poza szpitalem bardzo trudno jest choremu otrzymać pomoc, a jego bliskim odpowiednie fachowe wsparcie - komentuje dr Prot-Klinger. Kondycja psychiczna Polaków stale się pogarsza. W 2006 r chorych leczonych ambulatoryjnie było 1,5 mln, zaś osób hospitalizowanych 210 tys. (o 50 proc. więcej niż niemal dekadę wcześniej). Wśród nich najwięcej było chorych cierpiących na różnego typu nerwice (25 proc.), zaburzenia nastroju (20 proc.), zaburzenia związane z chorobami organicznymi (16 proc.), uzależnienia oraz schizofrenię (po 15 proc.). Ocenia się też, że w Polsce 900 tys. dzieci i młodzieży (10 proc. populacji) wymaga opieki i pomocy psychiatryczno-psychologicznej. Rośnie liczba samobójstw, w ciągu minionych 15 lat o 22 proc. - po raz pierwszy w 2004 r. przekroczyła liczbę 6 tys. Ciągle zwiększa się też procent psychoz starczych powiązanych z długowiecznością. Przybywa osób cierpiących na depresję, skarżących się na nerwice oraz wszelkiego typu lęki (przed wyjściem z domu, przed szkołą, pracą itp.). Strach przed przemocą i agresją także zawładnął naszymi, i nie tylko naszymi, umysłami. Jak wykazały ostatnie brytyjskie badania, aż 30 proc. pasażerów środków masowej komunikacji ociera się o paranoję, podejrzewając innych o złe zamiary (widząc w nich terrorystów, złodziei, bandytów). Czytaj więcej w Polityce.