W przedsiębiorstwach, które popadają w kłopoty, na pierwszy front wyszli cost killerzy, zabójcy kosztów. Pracownicy ich nienawidzą, bo tną wydatki bez litości. Często więc wynajmuje się wyspecjalizowane firmy: zrobią swoje, zainkasują pieniądze i znikną. Właściciele liczą, że wraz z nimi rozpłynie się część negatywnych emocji. Zwykle zaczynają od rzeczy mało bolesnych. Na przykład nawet o połowę potrafią zmniejszyć rachunki telefoniczne. To akurat nie jest trudne. Rozmowy w sieci wewnętrznej można mieć bezpłatnie. A pozostałe? Kontrahenci, w tym także zagraniczni, też mają komputery i internetowe komunikatory. Mailing i połączenia internetowe w dużej części załatwią sprawę. Co więcej, wśród operatorów sieci z każdym miesiącem rośnie walka o klientów. Dziś nawet średnia firma z kilkunastoma telefonami komórkowymi i stacjonarnymi to poszukiwany partner, wart specjalnego traktowania i zniżek. Potem przychodzi czas na mniej oczywiste ruchy. Zabójcy kosztów, którzy pojawili się w rzeszowskim Zelmerze, długo przyglądali się np. rurom do odkurzaczy. Na końcu zdecydowali, że będą o 2 centymetry krótsze. Dzięki temu krótsze też mogą być tekturowe pudełka, na czym producent oszczędza rocznie kilkadziesiąt ton tektury. Tektura niby tania, ale to już są pieniądze, po które warto się schylić. Podobnie jak po 70 tys. zł, które zostają w firmie dzięki dwustronnie drukowanym instrukcjom obsługi i - w efekcie - mniejszemu zużyciu papieru. Czytaj więcej w Polityce.