Co robili tam 21-letni chłopcy, Daniel Kindla i Przemysław Jóźwiak, najmłodsze ofiary podziemnego żywiołu, którzy ledwie dotykali górniczego fachu, i kto wpuścił na dół najstarszego z zabitych, blisko 60-letniego Edwarda Sobotę, bo w jego wieku w takich warunkach w kopalniach się nie pracuje?! Jeżeli prace rabunkowe (tak się w tradycji górniczej nazywa odzyskiwanie sprzętu z zamykanych wyrobisk) były konieczne - zresztą nie są niczym nadzwyczajnym, ponieważ na całym świecie jest to norma - to w tak ekstremalnych warunkach mogli je wykonywać tylko świetnie przygotowani ratownicy górniczy, dla których jest to forma ćwiczeń. Dlaczego więc złamano górnicze reguły gry, podobne do wojskowych, bo praca pod ziemią prawie takim samym zasadom podlega? Dlaczego do rozbrajania groźnej miny wysyła się kwatermistrza, a nie sapera? To musi ustalić prokuratura. Właśnie, prokuratura. Tu pojawiają się kolejne pokłady wściekłości. Dlatego, że wokół "Halemby" zaczął się chocholi taniec polityków. Nagle wszyscy - prezydent, premier i ministrowie odpowiedzialni za górnictwo i sprawiedliwość - zapewniają i deklarują (mając tragedię w tle), że każą prokuratorom ją zbadać! Panowie politycy, prokuratorzy byli tam przed wami i zaczęli robić swoje, bo taki jest ich obowiązek ustawowy. Panowie politycy, do zbadania dla prokuratorów są wasze i poprzedników decyzje polityczne i gospodarcze, które nakazywały zwalniać z pracy fachowców (redukcja zatrudnienia), ale nie zakazywały przyjmować do roboty na dole amatorów, bo oni już nie są na państwowym garnuszku. Tragedia "Halemby" może, choć nie musi, wpisywać się w wasze decyzje, poprzednie i obecne, dotyczące górników. Jeszcze jedno: nie opowiadajcie też, że lądując w Katowicach przywozicie ze sobą pieniądze dla rodzin ofiar - te odszkodowania zapisane są w prawie Rzeczpospolitej. I w sprawie prokuratury, i odszkodowań - przywozicie na Śląsk jedynie pustosłowie. Taka jeszcze refleksja: w tradycję górniczą wpisany jest przesąd, że Baśka, św. Barbara, ich patronka, lubi przed swoim świętem kogoś do jej biesiadnego stołu zabrać. To przekonanie ma całkiem realny wymiar, bo właśnie pod koniec roku w kopalniach zdarza się statystycznie najwięcej wypadków. Można to zwalić na karb rozkojarzenia, no bo mamy niebawem Barbórkę, a po niej myśli się już tylko o Świętach. Ale koniec roku zawsze był w górnictwie okresem gonienia planów, fedrowania węgla za wszelką cenę. Czy zabici górnicy z "Halemby", choć mówiono o nich "rabunkarze", też nie fedrowali za wszelką cenę? Rok 2006 zaczął się na Śląsku styczniową tragedią w Hali Targowej, która pochłonęła 65 osób. A kończy się dramatem "Halemby". Niech, ale już bez ofiar, zakończy się ten pieroński rok.