Przypadek jest równie ciekawy co skomplikowany. Odkryte bliźnięta łączy wiele zupełnie wyjątkowych dla rozwoju ludzi anomalii. Stały się przyczyną sporego informacyjnego szumu i wielu prasowych nieporozumień. Aby nie ujawniać danych obu bliźniąt, w publikacji w specjalistycznym czasopiśmie "Human Genetics" nazwano je do celów naukowych po prostu A i B. Zespół Vivienne Souter z Banner Good Samaritan Medical Center w Phoenix, w Arizonie, zainteresował się nimi, gdyż dziewczynka A miała anomalne narządy płciowe. W takich przypadkach prowadzi się badania zmierzające do ustalenia przyczyn nieprawidłowości rozwojowych. Bliźniak B był zaś z pozoru zupełnie normalnym chłopcem. Ponieważ noworodki były różnej płci, lekarzom nie przyszło nawet do głowy, że mogłyby być bliźniętami jednojajowymi. Takie bliźnięta wywodzą się bowiem z jednego zarodka, który w pewnym momencie rozwoju rozdziela się na dwa. Bliźnięta jednojajowe są więc identycznymi genetycznie klonami i z definicji zawsze są tej samej płci. Oględziny dziewczynki wykazały jednak, że tak naprawdę nie jest ona wcale dziewczynką, lecz hermafrodytą, czyli obojnakiem. Osobniki takie mają nie tylko źle wykształcone zewnętrzne narządy płciowe, ale posiadają również mieszane żeńsko-męskie gonady, produkujące zarówno komórki rozrodcze żeńskie, jak i męskie (jajeczka i plemniki). Bliźniak A okazał się takim właśnie klasycznym obojnakiem. Ale na tym nie koniec niespodzianek. Obojnaki bardzo często są bowiem chimerami, co oznacza, że na ich ciała składają się komórki zarówno żeńskie (posiadające dwa chromosomy X), jak i męskie (posiadające jeden chromosom X i jeden Y). Chimeryzm jest stosunkowo częstym zjawiskiem i może dotyczyć różnej liczby komórek ciała. Czasem nie powoduje żadnych skutków ubocznych i wykrywany jest dopiero, gdy pacjent wymaga przeszczepu lub jest jego dawcą i poddawany zostaje szczegółowym badaniom (POLITYKA 31/03). Właśnie badania cytogenetyczne wykazały chimeryzm bliźniaka A. Naukowców zainteresował bliżej również bliźniak B. Skoro bowiem jeden z nich okazał się chimerą, to pojawiło się od razu podejrzenie, że i drugi może być obarczony podobną anomalią. Badania cytogenetyczne potwierdziły, że chłopiec też jest chimerą - ma jednak wyraźnie mniej komórek żeńskich (z dwoma chromosomami X) i stąd mógł wykształcić się w chłopczyka. Te wyniki spowodowały, że naukowcy podjęli genetyczne badania molekularne obu bliźniąt. Okazało się, że - tak jak się spodziewano - wszystkie "żeńskie" geny obu bliźniaków pochodzą od matki. Co więcej, proporcje stwierdzonych u nich form genów sugerowały również, że pochodzą one z tej samej dojrzałej komórki jajowej. Teoretycznie część z nich mogła bowiem pochodzić z jajeczka, a druga część z tzw. ciałka kierunkowego, które powstaje w wyniku mejozy i zwykle nie bierze udziału w rozwoju zarodka. Badania genetyczne sugerowały jednak, że u bliźniaków A i B ciałko kierunkowe nie brało udziału w powstaniu ich "żeńskich" komórek. Mówiąc wprost: pod względem genów pochodzących od matki oba bliźniaki miały właściwości bliźniąt jednojajowych. Najbardziej zadziwiającego odkrycia dokonano w trakcie badań "męskich" genów obu bliźniaków. Otóż okazało się, że znajdują się w nich geny pochodzące z co najmniej dwóch różnych plemników ich ojca. W dodatku jeden z plemników wniósł chromosom X (dając początek żeńskim komórkom zarodka XX), a drugi Y (dając początek komórkom męskim XY). A więc choć bliźniaki mają tylko jedną matkę i jednego ojca, to powstały na pewno nie z dwóch, lecz z trzech wyjściowych komórek rozrodczych - jajeczka i dwóch plemników.