Były ambasador w Rosji: Władimir Putin chichocze ze szczęścia
- Putin będzie się cieszył, śmiał, chichotał ze szczęścia - mówi Stanisław Ciosek, wieloletni ambasador PRL i RP w ZSRR oraz Rosji. Dyplomata skomentował wczorajsze, bezprecedensowe wydarzenia w USA. Zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa zdemolowali Kapitol, trzeba było ewakuować urzędników. Tragiczny bilans zamieszek w Waszyngtonie to nie tylko polityczna destabilizacja, ale i cztery ofiary śmiertelne.
Jak mówi rozmówca Interii, z historycznych wydarzeń w Stanach Zjednoczonych najbardziej zadowoleni są nie Rosjanie, a Chińczycy. Zdaniem byłego doradcy Aleksandra Kwaśniewskiego ds. międzynarodowych i polityki wschodniej, przeciwnicy USA nie mają jednak zbyt wielu narzędzi, aby wpływać na Waszyngton.
- Cóż może zrobić Władimir Putin? Wygra wojnę, którą wypowie? - zastanawia się Ciosek. Kiedy pytamy go o ingerencję Rosjan w amerykańskie wybory sprzed pięciu lat, odpowiada: - Na pewno nasi wschodni sąsiedzi, w jakimś skromnym procencie, zaangażowali się w amerykańskie wybory. Zostało to udowodnione. Nie było to jednak przeważające.
Stanisław Ciosek nie wierzy w "taką moc sprawczą Rosjan", która mogłaby wpływać na wywołanie zamieszek w Waszyngtonie czy szerszą destabilizację Stanów Zjednoczonych. - Zwycięstwo Trumpa to efekt tego, że w USA doszło do głosu pokolenie, które jest w gorszej sytuacji materialnej niż ich rodzice - ocenił były ambasador. - To oczywiście na rękę Putinowi. Nie ma on jednak nadzwyczajnej, czarodziejskiej mocy - dodał.
Po wybuchu zamieszek w Waszyngtonie Donald Trump pierwszy raz przyznał publicznie, że 20 stycznia opuści urząd prezydencki. Obiecał uporządkowane przekazanie władzy po tym, jak Kongres potwierdził wygraną prezydenta elekta Joe Bidena.
JSZ