Do 2030 r. liczba ludności wzrośnie o blisko 30 proc. (do ok. 8,3 mld osób). W 2000 r. światowe rolnictwo produkowało 1,86 mld ton zbóż, średnio 305 kg na mieszkańca. Wielkość światowych zbiorów rośnie rocznie przeciętnie o 1,5 proc. W efekcie można spodziewać się za 20 lat - 2,8 mld ton zbóż, 340 kg na głowę. Będzie więc nawet dostatniej niż obecnie. Niestety, ten prosty rachunek gubi po drodze kilka istotnych czynników. Gdy przyjrzeć się dokładniej statystykom, okaże się, że mieszkaniec z kraju gospodarczo rozwiniętego zużywa ponad 600 kg zbóż rocznie. I nie opycha się bułkami, ale nabiałem i mięsem, których produkcja wymaga pasz, a uzyskanie kilograma mięsa nawet do 10 kg zboża. Apetyt na mięso i nabiał rośnie wszędzie na świecie wraz ze wzrostem zamożności. Jeśli wykluczyć z analiz globalny kataklizm w postaci wojny światowej, to można spodziewać się, że średni dochód na głowę wzrośnie z 5,9 tys. do 8,6 tys. dol. Gorzej niż źle Mówiąc inaczej, gdyby w 2030 r. cały świat chciał jeść tak jak np. Europejczycy, potrzeba by 5,1 mld ton zbóż - o 2,3 mld więcej niż przewiduje prognoza. To jednak jeszcze nie koniec komplikacji. Coraz bogatsi mieszkańcy Ziemi mają nie tylko większy apetyt, lecz także chętniej korzystają z innych cywilizacyjnych udogodnień, np. z samochodów. Paliwo nadal pochodzi głównie z ropy naftowej, lecz rośnie udział biopaliw, czyli etanolu lub oleju napędowego uzyskiwanego z trzciny cukrowej, kukurydzy, rzepaku. By jednorazowo napełnić biopaliwem bak luksusowej terenówki, potrzeba mniej więcej tyle kukurydzy, ile mieszkaniec meksykańskiej wsi zjada przez rok. W sytuacji, gdy w walce o żywność zaczynają z ludźmi konkurować samochody, których liczba rośnie równie szybko jak liczba ludzi, bilans 2030 r. wygląda dużo gorzej. A może być jeszcze gorszy. By zaspokoić ludzkie potrzeby, roczny wzrost tempa produkcji zbóż powinien osiągać 3,5 proc. w miejsce dzisiejszego 1,5 proc. Ten obecny głównie jest uzyskiwany dzięki zwiększaniu wydajności upraw oraz powiększaniu areałów uprawnych, głównie w Afryce i Ameryce Południowej. W Ameryce nowe pola powstają przeważnie kosztem lasów tropikalnych. Ich wycinka powoduje, że zmniejsza się zdolność ekosystemów do pochłaniania dwutlenku węgla - gazu przyczyniającego się do globalnego ocieplenia. W efekcie deforestacja jest jedną z najważniejszych przyczyn wzrostu stężenia dwutlenku węgla w atmosferze. Z kolei powiększające się hodowle bydła, potrzebnego by zaspokoić apetyt na mięso, są źródłem metanu - gazu mającego wielokrotnie większy wpływ na efekt cieplarniany niż dwutlenek węgla. W efekcie zmian klimatycznych i wynikających z nich m.in. susz, produkcja rolna w Afryce może w najbliższych dekadach zmniejszyć się nawet o połowę. Częściowo ubytek ten zostanie zrównoważony przez rozszerzenie granicy upraw na tereny dotychczas zbyt zimne, co jednak nie zniweluje politycznych i społecznych kosztów załamania produkcji rolnej w krajach najbardziej potrzebujących. Superroślina W złożonym świecie rozwiązanie jednego problemu rodzi wiele nowych, często nieprzewidzianych wyzwań. Jak sobie z nimi radzić? Gotowych recept nie brakuje. Przedstawiciele przemysłu biotechnologicznego i wielkich korporacji przekonują, że rozwiązanie przyniesie Nowa Zielona Technologiczna Rewolucja. Sto lat temu gwałtowny wzrost produktywności rolnictwa związany był z wynalezieniem metod wytwarzania nawozów sztucznych oraz środków ochrony roślin. Dziś podobny skok ma być efektem zastosowania metod inżynierii genetycznej do wyhodowania nowych odmian roślin charakteryzujących się większą plennością, odpornością na susze i szkodniki. To tylko jednak zaledwie początek możliwości. Najnowszy raport OECD zwraca uwagę na ciekawy, trwający od kilku lat proces obejmujący rolnictwo, przemysł biotechnologiczny, farmaceutyczny i chemiczny. Szybki rozwój nauki i techniki, zwłaszcza w biologii i informatyce, odsłania kolejne tajemnice organizmów żywych. Błyskawicznie wypełniają się gigantyczne bazy danych o genach, białkach i kontrolowanych przez nie procesach biochemicznych. Pracownicy korporacyjnych laboratoriów dzięki tym zasobom wiedzy mogą na ekranach komputerów obserwować, jakie będą skutki określonych modyfikacji genetycznych dla funkcjonowania organizmów, by następnie decydować, które z opcji wcielać w życie. Menu osiągalnych efektów powiększa się: ziemniaki odporne na suszę lub produkujące czystą skrobię? Nie ma problemu. Żywność funkcjonalna, czyli np. sałata zawierająca w liściach substancje lecznicze? Bawełna odporna na szkodniki? Pszczoły odporne na pestycydy? Krowy produkujące w mleku antybiotyki? Klonowanie bydła jako wydajniejsza metoda hodowli? Supermarket biotechnologii kusi mnogością rozwiązań przerastających wyobraźnię autorów science fiction. Trudna różnorodność Skoro więc są rozwiązania, które - jak przekonuje wielu uczonych i ich korporacyjnych sponsorów - rozwiązałyby palące problemy ludzkości, dlaczego ludzie tak niechętnie z nich korzystają? Czy tylko dlatego, że są niedouczeni? A może żywią nieuzasadniony strach wobec nowych technologii lub są manipulowani? Najnowszy raport OECD "The Bioeconomy to 2030" zwraca uwagę, że sprawa nie jest wcale taka prosta i nie polega na odwiecznym sporze między wrogami i zwolennikami postępu. Dziś front jest o wiele bardziej pokawałkowany. Za sprawą tych samych odkryć naukowych i rozwiązań technicznych, które stoją u źródeł kreatywnej aktywności korporacji biotechnologicznych, pojawiły się także inne, alternatywne pomysły. To prawda, że za pomocą metod inżynierii genetycznej można uzyskiwać nowe odmiany organizmów o pożądanych cechach. Tyle tylko, że wiele podobnych efektów, jak np. zwiększoną plenność lub odporność na suszę, można osiągnąć tradycyjnymi metodami selekcyjnymi wspartymi wiedzą, jakiej dostarcza biologia molekularna i techniki laboratoryjne umożliwiające kontrolę procesu.