Doroczna Konwencja Międzynarodowego Sojuszu Ateistów (Atheist Alliance International, AAI), która w ostatnich dniach września obradowała w Crystal City w stanie Wirginia, nie była hucznie nagłośnionym wydarzeniem medialnym. W całej amerykańskiej prasie i telewizji znalazłem sześć poświęconych jej wzmianek, a jedynym wielkonakładowym dziennikiem, który ją zauważył, był "The Washington Post". Opublikowany w nim dwa tygodnie przed konwencją krótki artykuł zaczynał się od słów: "Legion bezbożnych powstaje przeciw siłom religijności w amerykańskim społeczeństwie" (co zapewne miało być żartem). Jego autorka zacytowała Margaret Downey, obecną przewodniczącą Sojuszu (na co dzień architektkę wnętrz), która z dumą oświadczyła, że liczba członków AAI w ciągu ostatniego roku podwoiła się i osiągnęła 5,2 tys. Rzecz jasna, nie wszyscy mogli się pomieścić w Crown Royal Hotel, gdzie odbywała się konwencja. Ateiści nie mają w Ameryce łatwego życia. Kiedy kilka miesięcy wcześniej "Newsweek" przeprowadził wśród czytelników ankietę, wyszło z niej, że 91 proc. Amerykanów wierzy w Boga. Jeszcze gorzej dla bezbożników wypadły późniejsze sondaże Pew Research Center, według których ateiści należą do grup obdarzonych najmniejszym zaufaniem społecznym, a 53 proc. Amerykanów ma o nich nieprzychylną opinię. W odróżnieniu od wolnomyślicielstwa, amerykańskie życie religijne jest prężne. Świadectwem tej żywotności mogą być statystyki wydawnicze - rocznie sprzedaje się tu około 300 mln książek o treści religijnej (i czterokrotnie mniej podręczników akademickich). Może właśnie to poczucie osamotnienia wzmacnia u ateistów potrzebę poszukiwania sprzymierzeńców podzielających ich zapatrywania? Utworzony w 1991 r. AAI jest luźnym sojuszem 58 organizacji z całego świata, w tym 48 ze Stanów Zjednoczonych. Jednak w czasie konwencji w Crystal City dwa działa największego kalibru pochodziły z importu. Prym wiódł Richard Dawkins z Wielkiej Brytanii, którego ostatnie dzieło "Bóg urojony" (wydane niedawno w Polsce w znakomitym tłumaczeniu Piotra Szwajcera) osiągnęło w oryginale nakład 1,25 mln egz. i przełożone zostało na 31 języków. Czytelnikom "Polityki" (pod której patronatem książka się ukazała) nie trzeba go przedstawiać. Mniej znany w Polsce jest drugi z gości konwencji, mający swe korzenie na Wyspach Brytyjskich - Christopher Hitchens. Jeden z najbardziej błyskotliwych publicystów anglojęzycznych, dawny trockista, który po 11 września 2001 r. zerwał z lewicą i przystał (jak imputują jego krytycy) do neokonserwatystów, wydał w 2007 r. książkę "God is not Great: How Religion Poisons Everything" (Bóg nie jest wielki - religia jako uniwersalna trucizna). Rozprawia się w niej zarówno z "faszyzmem o islamskiej twarzy", jak i z Matką Teresą, która była negatywną bohaterką jego wcześniejszej książki "Missionary Position" (Misjonarska pozycja). Można się z nim nie zgadzać, lecz słuchanie jego wystąpień to intelektualna uczta. Wśród mówców amerykańskich wyróżniali się Daniel Dennett (tęga głowa, lecz nazwisko mało znane szerokiej publiczności), filozof z Tufts University, oraz Sam Harris, pisarz, laureat nagrody PEN w dziedzinie literatury faktu za 2005 r. za "The End of Faith" (Koniec wiary), w którym przedstawia zorganizowaną religię jako źródło ludzkich konfliktów i duchowego sponsora globalnego terroryzmu. Wśród amerykańskich ateistów nie ma entuzjastycznej reprezentacji środowiska naukowego - to znamienne, choć nie zaskakujące. Większość uczonych podchodzi pragmatycznie do kwestii światopoglądowych i nie angażuje się w religijne spory. W stosunkach pomiędzy nauką a religią dominuje dziś w USA duch pojednania i wzajemnego respektu. Nie zawsze tak było. W drugiej połowie XIX w. wielu przedstawicieli walczącego o swą intelektualną autonomię środowiska naukowego wyznawało tzw. tezę konfliktową, w myśl której te dwie sfery aktywności ludzkiego ducha i umysłu były ze sobą dialektycznie sprzeczne. Najsłynniejszymi jej rzecznikami byli dwaj wybitni uczeni: profesor chemii i botaniki New York University John William Draper, który w 1874 r. opublikował rozprawę zatytułowaną "History of the Conflict Between Religion and Science" (Historia konfliktu pomiędzy religią i nauką), oraz współzałożyciel i pierwszy rektor Cornell University, historyk Andrew Dickson White. Ogłoszona w 1896 r. jego książka "A History of the Warfare of Science with Theology in Christiandom" (Historia wojny nauki z teologią w dziejach chrześcijaństwa) przez lata uchodziła za standardową historyczną interpretację stosunków pomiędzy światem nauki i religii.