W zdaniu, że Amerykę odkrył Krzysztof Kolumb, a jego słynna wyprawa przez Atlantyk odbyła się w 1492 r., zawarte są co najmniej dwa przekłamania. Pierwszymi Europejczykami, którzy postawili nogę na kontynencie amerykańskim, byli prawdopodobnie skandynawscy wikingowie, którzy pół tysiąca lat przed sławnym genueńczykiem dopłynęli do północno-wschodnich zakątków Ameryki Północnej. Ich wyczyn nie zaowocował jednak żadnymi konsekwencjami; garstka kolonistów wymarła lub została wybita przez tubylców, a pamięć o postępkach Eryka Rudego, Biarniego Herjulfssona i Leifa Eriksona przetrwała jedynie w staroskandynawskich sagach. Kolumb natomiast podczas pierwszej wyprawy w 1492 r. dotarł jedynie do wysp Morza Karaibskiego, a skrawki stałego kontynentu ujrzał sześć lat później, gdy w 1498 r. jego flotylla znalazła się w okolicy dorzecza Orinoko. Dopiero zaś w 1502 r., podczas ostatniej wyprawy, udało mu się dopłynąć do wybrzeży trzech, obecnie środkowoamerykańskich państw - Hondurasu, Kostaryki i Panamy. Nagrodzony tytułem Admirała Indii Kolumb zmarł w 1506 r. niemal w zupełnym zapomnieniu. Umierał nieświadomy faktu, że znalazł drogę do nowego, wielkiego kontynentu. Był przekonany o wytyczeniu wiodącego przez ocean zachodniego szlaku do Indii (dlatego nowo odkryte ziemie przez dziesięciolecia zwano Indiami Zachodnimi). Trudno było mu dostrzec i zaakceptować jakąkolwiek inną możliwość. Co prawda po swojej trzeciej wyprawie w "Relacji dla Królów" napisał, że "te ziemie tworzą nowy świat" i "z woli Bożej poddałem inny świat berłu Króla i Królowej", ale w jego twierdzeniach pozostało wiele odniesień azjatyckich. Podobnych dylematów i wątpliwości nie miał natomiast człowiek, który większość życia spędził w zaciszu kantoru handlowego.