Historia bywa przewrotna. W minionych latach gospodarze podziemnych tras turystycznych w Górach Sowich, czy na MRU, włożyli sporo wysiłku, aby odtworzyć wygląd oryginalnego wyposażenia podziemnych tuneli i pomieszczeń. Dzięki odkrytym i wydobytym spod skał eksponatom, często w mocno nadwyrężonym stanie, próbowali przybliżyć atmosferę, niejednokrotnie grozę, panującą podczas robót podziemnych. Zabezpieczenie wejść do podziemi, oczyszczenie terenu, wycięcie zbędnej roślinności, przygotowanie ścieżek dydaktycznych itp., wymagały znacznych nakładów finansowych. Przede wszystkim jednak czasu i ogromnego poświęcenia różnych osób zaangażowanych w dzieło zawodowo lub z racji pasji i zainteresowań. W Wieliczce, dosłownie, nic nie trzeba było robić. Pozostałości niemieckiej fabryki lotniczej znajdowały się w kopalnianych komorach, poprzez które przebiegała podziemna trasa turystyczna. Choć większość wyposażenia Niemcy zdążyli wywieźć, pozostało tam kilka urządzeń i półfabrykatów. Wystarczyło ustawić barierki i tablice informacyjne... O tym, co działo się w małopolskiej kopalni soli podczas II wojny światowej, zwiedzający tę trasę turyści praktycznie się nie dowiadują. Z kolorowej broszury opisującej poszczególne komory na trasie turystycznej, można wyczytać parę ogólnikowych zdań na ten temat. Statystycznemu turyście pewnie to nie przeszkadza. Ale miłośnikom historii warto przypomnieć o tym epizodzie. Myśl, aby podziemia wielickiej kopalni wykorzystać do celów strategicznych, nie była specjalnie wyszukanym konceptem. Wcześniej od Niemców, krótko przed wybuchem II wojny światowej, na ten pomysł wpadli Polacy. Wydrążone w soli kamiennej komory i korytarze jawiły się miejscem bezpiecznym od wszelkich bombardowań. Kopalnia Soli w Wieliczce była obiektem znanym w Polsce, jednak raczej ze słyszenia. Pod koniec przerwy międzywojennej przyjeżdżały tu głównie wycieczki szkolne. W 1934 r. wielickie podziemia odwiedziło ponad 39 tys. turystów, w tej liczbie było tylko 16 tys. dorosłych. Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej czynione były próby zdeponowania w podziemiach wielickiej kopalni różnych polskich zbiorów muzealnych. Pisał o tym w 2007 r. Wojciech Kowalski na łamach Biuletynu Instytutu Pamięci Narodowej: "Tam miał powstać rodzaj magazynu, depozytu, ale ponieważ była to chaotycznie podjęta decyzja, zbiory tam zwiezione zostały rozkradzione". Nie tylko dzieła sztuki zamierzano w ten sposób ocalić. W internetowej encyklopedii dziejów Krakowa można znaleźć informację o tym, że pracujący podczas II wojny światowej w krakowskim oddziale Archiwum Państwowego archiwista Włodzimierz Bułka, pełniący tam funkcję kustosza, ukrył najcenniejsze akta ze zbiorów w kilku miejscach - w tym w Kopalni Soli w Wieliczce. Wybuch II wojny światowej oznaczał kres panowania Polaków w Wieliczce i częściową zmianę profilu działalności kopalni, która odtąd miała służyć tylko celom produkcyjnym. Zamknięto więc podziemną trasę turystyczną, tylko sporadycznie niemieccy oficerowie zwiedzali podziemia. Gdy losy wojny wydawały się być przesądzone, Niemcy postanowili wykorzystać wielickie podziemia w sposób, w jaki wcześniej zamierzali to zrobić Polacy. W latach panowania niemieckiego planowano przechowywać w kopalni cenne eksponaty muzealne pochodzące z krakowskiej siedziby Hansa Franka. Do tego celu miały być przystosowane komory w rejonie podłużni Ferdynand d'Este. Podłużnia znajduje się w pobliżu komory Jezioro Wessel, w której ponad pół wieku później, w 1997 r., otwarto podziemny ośrodek kondycyjno-rehabilitacyjny. Na początku 1944 r. pojawił się pomysł wykorzystania wielickich podziemi w roli skarbca depozytowego dla zbiorów lwowskich galerii obrazów. Jak pisał Maciej Matwijów, "za przewiezieniem do Krakowa zbiorów Galerii opowiadały się też tamtejsze niemieckie władze muzealne, planując umieszczenie ich następnie w szybie kopalni soli w Wieliczce".