. Peron był potrzebny do tego, żeby zatrzymywały się we Włoszczowie pociągi ekspresowe. Kilka dni po otwarciu w parku na pl. Wolności stanęło gipsowe, pomalowane na złoty kolor popiersie Gosiewskiego. Obok powieszono flagę Polski, a pod cokołem złożono bukiet róż. Ówczesny burmistrz Józef Grabalski zawiadomił policję, która popiersie zdemontowała i przekazała do urzędu gminy. Ale to nie był koniec. Okazało się, że włoszczowscy policjanci mieli dostać wtedy polecenie: sprawcy mają zostać złapani. Wydać je miał ówczesny komendant wojewódzki policji inspektor Wojciech Olbryś, dziś szef policji w Wielkopolsce. Teraz owe naciski bada krakowska prokuratura. Zawiadomienie złożył b. komendant policji z Włoszczowy Jerzy Wiśniewski. Jak się dowiedziała "GW", zarzucił on Olbrysiowi m.in., że cały tydzień nękał go telefonami na temat pomnika, polecał pisać notatki, co już zrobił, i miał domagać się znalezienia zarzutów na sprawców. - To jest jeden z wątków w sprawie niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień m.in. przez komendanta wojewódzkiego policji w Kielcach w okresie od czerwca 2006 do lipca 2007 r. Pokrzywdzony podnosi, że gdy we Włoszczowie zrobiono happening i ustawiono pomnik wicepremiera, były na niego naciski, aby znaleźć sprawców i kwalifikację prawną na takie działanie - wyjaśnia rzecznik krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska. Prokuratura bada sprawę od grudnia ubiegłego roku, jej decyzji należy się spodziewać najwcześniej w czerwcu. Policja twierdzi dzisiaj, że pomnik ustawili dziennikarze "Faktu" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".