Na pytanie, jak ocenia stan gry w kampanii wyborczej we Wrocławiu, Bogdan Zdrojewski stwierdził krótko: "nie oceniam". "Faktem natomiast jest, że odmówiłem poparcia kandydatury Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Ku mojemu zdziwieniu zostało to przyjęte w PO nawet ze zrozumieniem. Z oczywistych powodów nie będę o tej kandydaturze wypowiadał się negatywnie. Byłoby to już wbrew interesom mojej partii" - tłumaczy. W jego opinii walka o Wrocław zapowiada się interesująco. Jej wynik może być istotny, bo "pokaże granice akceptacji szerokiego elektoratu dla kandydatur spoza Platformy". Pytany o aktualną kondycję szyldu partyjnego PO, stwierdził, że "odzyskał on dawną siłę, ale nie blask". "Siła wynika ze słabości innych, ale także ciężkiej pracy wielu posłów. Do blasku potrzeba jednak dużo więcej (...) Ważne też, by PO zabiegała bardziej o elektorat bliski PiS niż o polityków z PiS" - powiedział. Kogo zweryfikują zbliżające się wybory samorządowe? - pytał Michał Kolanko. "Dziś w jakimś sensie wiatr wieje dla lewicy. Ale SLD, zamiast budować nowy jacht, by skorzystać z tego wiatru, podejmuje próbę na starej łajbie. Nowoczesna w samorządzie prawie nie istnieje. PSL będzie walczyć o minimalizację strat. Poprzednie wybory były dla ludowców splotem nadzwyczajnie dobrych okoliczności. PiS swoim sceptycyzmem wobec instytucji samorządu, a także centralizmem w myśleniu o państwie, będzie szukać raczej namiestników niż autentycznych, samodzielnych liderów w terenie" - mówi. Dziennikarz pytał też, czy Roberta Biedroń mógłby być zagrożeniem dla Donalda Tuska. "Proszę nie żartować. Doceniam aktywność Biedronia, jeśli chodzi o poszerzenie tolerancji, walkę z ksenofobią, ale nie widzę w nim potencjału na lidera zdolnego przeciwstawić się PiS" - stwierdził Zdrojewski. W jego opinii, posiadanie w składzie lewicy Roberta Biedronia to zysk. Jednak "liczenie na to, że dźwignie ciężki sztandar lewicy, to raczej naiwność". Więcej w "Rzeczpospolitej".