Prestiżowy dziennik "Financial Times" przypomina żart o przodkach Baracka Obamy, jaki - według polskich polityków - miał opowiedzieć minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Dziennik pisze, że w związku z tym wykształconego w Oksfordzie Sikorskiego czeka dziś niezbyt komfortowe wystąpienie w Atlantic Council w Waszyngtonie. O dowcipie informuje też "Daily Telegraph", cytując wypowiedź rzecznika MSZ Piotra Paszkowskiego, który zapewniał, że polski minister jedynie "dawał przykład rasistowskich i nie do przyjęcia dowcipów" na temat amerykańskiego prezydenta-elekta. "Daily Telegraph" odnotowuje też, że podobne wypowiedzi miały stać się popularne wśród polskich polityków. Londyński dziennik przypomina, że szef klubu poselskiego Lewicy Wojciech Olejniczak twierdził, że po raz pierwszy usłyszał ten dowcip od Jarosława Kaczyńskiego. "FT" ocenia, że komentarze Sikorskiego nie są odosobnione, a Polska, "jeden z najbardziej prorepublikańskich sojuszników USA, miała większe problemy ze zwycięstwem Obamy". W tym kontekście dziennik przywołuje wypowiedź posła PiS Artura Górskiego, który - jak relacjonuje - nazwał Obamę "czarnym mesjaszem nowej lewicy" oraz "kumplem lewackiego terrorysty" i mówił, że jego zwycięstwo oznacza "nadchodzącą katastrofę, koniec cywilizacji białego człowieka". "FT" pisze też o poważniejszych kłopotach Warszawy z nową amerykańską administracją, opisując pierwszą rozmowę telefoniczną prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Barackiem Obamą i deklarację w sprawie kontynuacji programu tarczy antyrakietowej, zdementowaną następnie przez doradcę amerykańskiego prezydenta-elekta. We wtorek obszerny materiał na temat gaf polskiego prezydenta zamieściła agencja Associated Press. Według niej, Kaczyński włożył Obamie w usta słowa, jakich ten nie wypowiedział, "kazał czekać amerykańskiej sekretarz stanu Condoleezzie Rice i zlekceważył narodową ikonę Lecha Wałęsę". "Przez trzy lata jako głowa państwa (Kaczyński) dopuścił się takich gaf protokolarnych, po których starannie wyreżyserowany świat zagranicznej dyplomacji aż podniósł brwi ze zdziwienia i które uczyniły z niego częsty obiekt żartów" - pisze AP. Polski prezydent często jest obwiniany o to, że pozwala osobistym urazom odgrywać rolę w sprawach państwowych - komentuje agencja. Zauważa jednak, że prezydent, który wraz z bratem był w dzieciństwie gwiazdą filmową, nadal może liczyć na poparcie osób podziwiających jego "działalność antykomunistyczną w przeszłości, niezachwiany patriotyzm i oddanie walce z korupcją". Agencja przypomina, że Kaczyński był krytykowany za niezaproszenie Wałęsy na galę z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i zauważa, że posunięcie to było "celowe i zakorzenione w niechęci", która w ciągu ostatnich lat narosła między politykami. Inne gafy wydają się jednak mniej zamierzone - zauważa AP, przypominając rozmowę z Obamą o projekcie amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Zdaniem agencji nie było to pierwsze potknięcie polskiego prezydenta w relacjach z Waszyngtonem. W sierpniu Lech Kaczyński wstrzymał uroczystość podpisania porozumienia o tarczy o 10 minut i kazał czekać amerykańskiej sekretarz stanu. Spóźnienie tłumaczył tym, że nie pozwolono mu skorzystać z windy i musiał iść po schodach - przypomina AP. Zauważa, że wielu Polaków uznało, iż w ten sposób Kaczyński chciał pokazać, kto tak naprawdę rządzi.