Producentom odzieży brakuje rąk do pracy, a zamówienia ze szkól przyszły zbyt późno. Do końca wakacji producenci odzieży szkolnej powinni uszyć mundurki dla ponad 4 mln uczniów. Jednak wszyscy zgodnie przyznają, że jest to niemożliwe. - Mundurki dla wszystkich polskich uczniów będą, ale w grudniu. We wrześniu zabraknie ich dla 40 proc. uczniów - mówi Grażyna Brzezińska, właścicielka firmy dziewiarskiej Marwel z Głogowa. Inni producenci są w tych szacunkach ostrożniejsi, ale i tak przewidują, że bez mundurków może zostać około miliona polskich dzieci. Największym problemem producentów jest brak rąk do pracy. - Obecnie mam do uszycia 20 tysięcy mundurków, a zamówień na pewno będzie więcej. Od zaraz zatrudniłbym 50 nowych pracowników. Niestety chętnych do pracy nie ma - przyznaje Jacek Parol, właściciel Parol Fashion z Warszawy. Niedobór krawców i szwaczek to problem większości polskich producentów odzieży. - Cały czas ich poszukuję. Niestety od miesiąca nie mam odpowiedzi na ogłoszenia w mediach. W urzędach pracy też nie ma chętnych - żali się Grażyna Brzezińska. Zdaniem producentów przepis o mundurkach został przyjęty w złym terminie. Dyrektorzy szkół, którzy w porozumieniu z rodzicami określają wzory mundurków nie byli przygotowani na to, by jeszcze w czerwcu zmierzyć uczniów i złożyć zamówienia. Posłowie opozycji są zdania, że na wprowadzenie mundurków w szkołach powinien obowiązywać okres przejściowy. - Inaczej od września szkoły, które nie wprowadzą mundurków będą łamać prawo - mówi Krystyna Szumilas (PO), przewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji. Jednak Zbigniew Girzyński (PiS) uspokaja i zapewnia, że kuratoria oświaty nie będą karały szkół za niewielkie opóźnienia.