- Droga hamowania pociągu to 300 do nawet 600 metrów, nie ma szans, żeby maszyna się zatrzymała, opowiada pan Sławek. - Włączam syrenę, staram się za wszelką cenę zahamować i odwracam głowę... Najgorsze jest to, że przez długi czas na pudle (czoło pociągu) widać odciśnięty ślad głowy człowieka. Jeździmy z nim, dopóki blacha nie zostanie wyklepana. Takich jak on są tysiące, bo tylko kilkudziesięciu maszynistów w Polsce ma "czyste konto". Rekordzista ma na swoim koncie około 40 osób. Według oficjalnych statystyk prowadzonych przez Polskie Linie Kolejowe tylko w 2006 roku 25 Polaków rzuciło się pod nadjeżdżający pociąg; do końca października tego roku już 16. I o ile historie ludzi decydujących się na tak desperacki krok są nagłaśniane, o tyle nikt nie zastanawia się nad tym, co czuje maszynista, który mimo woli wykonuje wolę samobójcy.