"Premier zeznała, że nie pamięta momentu wypadku, dlatego nie potrafi powiedzieć, czy samochody miały włączone syreny" - informuje w rozmowie z " Faktem"osoba znająca kulisy śledztwa. W ocenie profesora Marka Jaremy, byłego krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii, reakcja premier nie jest wyjątkowa. "Osoba, która brała udział w wypadku, może pokrywać ten okres niepamięcią" - podkreśla. Jednocześnie zaznacza, że często wpływ na to ma trudna sytuacja psychologiczna poszkodowanego. Dziennik zwraca uwagę, że zeznania premier mogły mieć kluczowe znaczenie dla prowadzonego w sprawie wypadku śledztwa. Dzięki nim można byłoby ustalić, czy kolumna BOR rzeczywiście miała status uprzywilejowanej. Przypomnijmy, że premier Szydło została przesłuchana w prokuraturze 23 lutego. W przesłuchaniu nie uczestniczył obrońca kierowcy seicento. Do wypadku doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Z ustaleń policji wynika, że rządowa kolumna trzech samochodów wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo. Poszkodowani zostali premier i szef jej ochrony, lżejsze obrażenia miał kierowca audi. Kierowca fiata Sebastian K usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku. Nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień.