Włodzimierz Cimoszewicz z bliska obserwuje wycinkę Puszczy Białowieskiej. "Jest takie powiedzenie, że gdy trzy osoby mówią, że jesteś pijany, to znaczy, że jesteś i powinieneś pójść do domu. Rządowi PiS cięcie Puszczy Białowieskiej odradza UNESCO, Komisja Europejska i 90 proc. ekspertów. Więc o czym tu jeszcze dyskutować? Ale minister Szyszko wie lepiej niż wszyscy inni. Traktuje las jak plantację ziemniaka zaatakowaną przez stonkę. Zaorać i posadzić na nowo. Tyle, że w przypadku Puszczy Białowieskiej tak się nie da" - mówi Aleksandrze Pawlickiej z "Newsweeka" Włodzimierz Cimoszewicz. Jak przekonuje, puszcza jest unikatem na skalę światową, ostatnim lasem pierwotnym na niżu europejskim. "Szyszko tłumaczy, że wycina chore drzewa zaatakowane przez kornika, ale to nieprawda. W tej chwili wycina się na ogromna skalę martwe świerki, w których kornika od dawna nie ma. One też powinny pozostać w puszczy, aby służyć jako użyźnianie gruntu dla kolejnych drzew i innych roślin" - przekonuje Cimoszewicz. Na wycince zarabia przedsiębiorstwo Lasy Państwowe, które od niespełna trzech lat odprowadza do budżetu 2 proc. przychodu ze sprzedaży drewna. W 2016 roku przychód ten wyniósł 8,5 mld zł - pisze dziennikarka "Newsweeka". W ubiegłym roku Państwowa Rada Ochrony Przyrody Negatywnie oceniła zatwierdzoną przez Ministerstwo Środowiska zwiększoną wycinkę drzew. Wówczas Szyszko odwołał 32 z 39 członków tej rady. "Minister powołał do rady własnych ludzi i nominował na przewodniczącego faceta, który zrobił doktorat i habilitację z pilarek do drewna" - kwituje Cimoszewicz. W poniedziałek apel o zaprzestania ingerencji w środowisko naturalne m.in. Puszczy Białowieskiej do polskich władz wystosowali dziekani wydziałów przyrodniczych największych polskich uniwersytetów. Więcej na ten temat czytaj tutaj