Z danych PKW wynika, że komitet wyborczy SLD skupiający również Wiosnę i Lewicę Razem zdobył w wyborach parlamentarnych 12,56 proc. poparcia. Wynik ten przełożył się na 49 mandatów, a więc sukces - przedstawiciele lewicy po czterech latach wrócą do Sejmu. Jak jednak donoszą we "Wprost" Eliza Ojczyk i Joanna Miziołek, lewica już na początku swojej wspólnej, powyborczej drogi zmaga się z problemami. Przede wszystkim ruszyła walka o stanowisko szefa klubu. Do tego tytułu aspirować ma sekretarz generalny Wiosny Krzysztof Gawkowski oraz lider SLD Włodzimierz Czarzasty. Młodsi mają opowiadać się za Gawkowskim, starsi z kolei kibicują Czarzastemu, który chciałby zostać wicemarszałkiem Sejmu. Druga kwestia - spory programowe. "Mamy grupę PZPR, która w gruncie rzeczy jest konserwatywna, i grupę młodych z Razem, Wiosny i Zielonych. Z czego mocno na sprawy światopoglądowe chce naciskać Wiosna. I oni zaraz wyskoczą z planem rozdziału państwa od Kościoła" - mówi tygodnikowi polityk lewicy. Dodatkowo, jak twierdzi informator "Wprost", politycy SLD, w przeciwieństwie do Wiosny czy Razem, nie chcą być za bardzo aktywni w Sejmie. Krytycznie oceniany jest również sam Czarzasty. Jak czytamy, chodzi o to, w jaki sposób "walczył" o miejsca na listach dla swoich ludzi. "W czasie wyborów Czarzasty powiedział swoim ludziom: oddajemy pierwsze miejsca na listach koalicjantom, bo mamy tak mocne dwójki, że przebijemy jedynki. I tak by było, gdyby na wybory poszedł elektorat SLD. Ale pojawił się nowy elektorat, który zagłosował po prostu na listę lewicy, czyli kandydata nr 1, i dużo dwójek nie weszło do Sejmu" - zaznacza informator "Wprost". Więcej we "Wproście".