Chodzi o wypadek, do którego doszło w styczniu niedaleko Torunia. Zderzyło się wówczas osiem pojazdów - dwie limuzyny BMW należące do Żandarmerii Wojskowej (jedną z nich podróżował szef MON, który wracał z sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tadeusz-rydzyk,gsbi,2669" title="Tadeusza Rydzyka" target="_blank">Tadeusza Rydzyka</a>) i sześć pojazdów cywilnych. W wyniku zdarzenia poszkodowane zostały trzy osoby. Jak ujawnia "Wprost", przyczyną wypadku był błąd jednego z kierowców. Gazeta opisuje, że kolumnę prowadziła skoda, której kierowca nagle skręcił na zjazd na Lubicz. Za skodą jechało BMW z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antonim Macierewiczem" target="_blank">Antonim Macierewiczem</a>, które nie skręciło za pierwszym samochodem. Zamykające kolumnę auto próbowało następnie dogonić samochód z szefem MON. Na ich drodze stanęła jednak sygnalizacja świetlna. Samochód z szefem MON zatrzymał się przed światłami, jednak goniący go pojazd nie zdążył wyhamować i uderzył w BMW. To, według informacji gazety, spowodowało karambol. Biegli szacują, że auto, które doprowadziło do karambolu poruszało się z prędkością od 80 do 150 km/h. Kolumna miała włączone sygnały świetlne, więc mogła przekroczyć obowiązujące ograniczenia prędkości - czytamy.