"Globalny kryzys nie oszczędził Polski" - dodaje autor relacji z Warszawy podkreślając, że mimo to "nie spadła w otchłań", jak to stało się z innymi państwami na wschodzie, na przykład Łotwą i Węgrami. "Generalnie sytuacja tu wydaje się mniej krytyczna niż gdzie indziej" - uważa Geninazzi. I zauważa: "Szacunki, przedstawione ostatnio przez Bank Światowy przywróciły uśmiech Polakom: prognozy na 2009 rok mówią o wzroście PKB na poziomie 2 procent, to jeden z najlepszych rezultatów w całej Unii Europejskiej". "Avvenire" podkreśla, że do tej pory nie odnotowano wielkich protestów społecznych w Polsce, także dlatego, że bezrobocie, które w marcu osiągnęło 10 procent, odczuwa się przede wszystkim w małych fabrykach i budownictwie; a zatem w sektorach, gdzie tradycyjnie związki zawodowe nie są zbyt aktywne. Jako przykład paradoksu globalnego kryzysu na poziomie lokalnym dziennik podaje to, że irlandzka firma komputerowa zwolniła wszystkich swych pracowników w Dublinie, w tym wielu Polaków, po to, by przenieść się do Łodzi. Zwraca też uwagę, że podczas gdy w Poznaniu wielkie niemieckie zakłady motoryzacyjne wysyłają załogi na długie przymusowe urlopy, w fabryce Fiata w Bielsku-Białej trzeba wyznaczyć trzecią zmianę, by sprostać zamówieniom. Włoski dziennik relacjonuje, że w przeciwieństwie do wielu innych polityków większym pesymistą w ocenie sytuacji gospodarczej Polski jest były prezydent Lech Wałęsa, o czym świadczy przede wszystkim jego zaniepokojenie losem polskich stoczni.