Warszawski korespondent niemieckiej gazety Philipp Fritz opisuje ze szczegółami niedawne spotkanie Biedronia z wyborcami w Białej Podlaskiej - "na wschodzie Polski, nieopodal granicy z Białorusią", podkreślając entuzjazm uczestników, których cześć przyjechała na spotkanie z odległych stron Polski. Nadzieja opozycji "Bieroń jest nadzieją opozycji w wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju, ale przede wszystkim w jesiennych wyborach parlamentarnych" - pisze Fritz. Biedroń atakuje frontalnie rządzącą partię narodowo-konserwatywną PiS, ale krytykuje też sprawiającą wrażenie pozbawionej pomysłów i zmęczonej największą partię opozycyjną PO - Platformę Obywatelską" - czytamy w "WamS". 43-letni polityk chce stać się trzecią siłą polityczną w kraju. W sondażach dostaje 10 proc., niektóre instytuty mówią o poparciu w granicach 20 proc., co oznacza, że może odegrać decydującą rolę przy tworzeniu powyborczej koalicji. Fritz przypomina najważniejsze etapy politycznej kariery Biedronia: zdobycie mandatu do Sejmu w 2011 roku z listy Ruchu Palikota oraz jego sukcesy na stanowisku prezydenta Słupska. Jak zaznacza, Biedroń był jedynym posłem, który publicznie ogłosił, że jest homoseksualistą. Grożono mu śmiercią, był opluwany, grupa kibiców piłkarskich pobiła go w biały dzień - pisze Fritz. Zdaniem korespondenta "WamS", spora liczba osób uczestnicząca w przedwyborczych wiecach Biedronia, w Białej Podlaskiej było ich 200, świadczy o tym, że "dociera on do wyborców na prowincji", co dla liberalno-konserwatywnej PO jest nieosiągalne. Zagrożenie dla PO? Fritz zwraca uwagę, że Biedroń odbierany jest jako zagrożenie bardziej przez PO niż przez PiS. Grzegorz Schetyna chce stworzyć jednolity front opozycji. Biedroń opowiada się natomiast za pluralistycznym systemem partyjnym i nie chce być na wspólnej liście z PO. "Trwająca od 13 lat walka między obydwiema największymi partiami nie jest moją walką" - mówi Biedroń. Dziennikarz "WamS" pisze, że podczas wiecu w Białej Podlaskiej nikt nie poruszył tematu kontrowersyjnej reformy sądownictwa. Biedroń potwierdza, że tak jest podczas wszystkich spotkań. Wyborcy pytają o oświatę, sprawy socjalne, sprawiedliwe zarobki i emerytury. PO zabiega o głosy ostrzegając, że PiS tworzy dyktaturę i chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Wielu Polaków uważa, że te hasła mają na celu "wywołanie paniki". "Kiedy obóz PO oświadczył, że będzie bojkotował telewizję TVP ze względu na to, jak donosiła po zamachu na Adamowicza, szerząc błędne informacje i podżegając nastroje przeciwko niemu, Biedroń stwierdził, że nie przyłączy się do tego bojkotu. Zapowiedział, że w dalszym ciągu będzie udzielał wywiadów TVP, ponieważ te programy ogląda także część jego elektoratu". Profesjonalna kampania Obserwatorzy polityczni uważają takie postępowanie za bardzo sprytne, bo Biedroniowi udaje się jednocześnie trafić do elektoratu PiS i PO i na obydwu sprawia wrażenie autentycznego, co podkreśla Piotr Buras z think-tanku European Council of Foreign Relation. "Niektórzy uważają wręcz, że Biedroń mógłby dostać więcej głosów niż PO i uczynić Platformę mniejszym partnerem ewentualnej koalicji" - pisze gazeta. Sam Biedroń zapowiada, że nigdy nie wejdzie w koalicję z PiS-em, partią, która - jak twierdzi - niszczy państwo prawa. Jak zaznacza niemiecki dziennik, działania Biedronia mogły napędzić niezłego stracha konkurencji, która może się tylko przyglądać, "jak szybko udało mu się zbudować struktury i jak profesjonalnie prowadzona jest jego kampania. Od czterech miesięcy jeździ po całej Polsce, wspierają go przy tym tysiące wolontariuszy. Ma sześciu koordynatorów regionalnych, 41 osób odpowiedzialnych za powiaty i 380 za najniższe jednostki administracyjne. A wszystko to finansowane jest wyłącznie z datków, co podkreśla Biedroń. 'Niektórzy dają kilkaset złotych, inni 50 tysięcy' - jak mówi nie bez dumy".