Kobieta, razem z rocznym dzieckiem - owocem gwałtu, została uwolniona w poniedziałek przez włoską policję, która otrzymała sygnał od strony polskiej. Oprawca kobiety Sylwester K. został aresztowany. Tragedia, o której nie wiedział nikt w całej okolicy, rozgrywała się przez prawie dwa lata koło miasta Foggia. To dokładnie ten sam rejon, gdzie jeszcze niedawno setki Polaków były zmuszane do niewolniczej pracy w gospodarstwach rolnych. Byli oni wykorzystywani i maltretowani przez polskich pośredników i "strażników". Kobieta przyjechała do Włoch w nadziei na pracę, którą obiecał jej rodak, sam zatrudniony jako robotnik rolny w jednym z tamtejszych gospodarstw. Mężczyzna zaprowadził ją do opuszczonego, zniszczonego budynku na skraju wsi i tam zaproponował jej gościnę, która wkrótce okazała się dla niej okrutnym więzieniem. Gazeta przytacza wypowiedź szefa komisariatu policji z pobliskiej Manfredonii, którego funkcjonariusze uwolnili Polkę i zatrzymali jej prześladowcę. Jak powiedział: "jego kontrola nad ofiarą była całkowita, bez żadnej możliwości ucieczki czy nadziei na uwolnienie". Przez dwa lata kobieta była gwałcona, maltretowana, terroryzowana. Przez cały ten czas próbowała uciec i prosiła bezskutecznie swego oprawcę, by ją uwolnił. Nie spełnił jej prośby nawet wtedy, gdy przed rokiem urodziła dziecko. "W ciągu dnia był nienagannym robotnikiem, cenionym przez swych pracodawców, w nocy zaś człowiekiem gwałtownym i agresywnym" - podkreśla włoski dziennik. Przypadek sprawił, że kobiecie przed kilkoma dniami udało się wezwać pomoc. Mężczyzna zapomniał wziąć ze sobą telefonu komórkowego. Dzięki temu wysłała ona sms-a do matki, mieszkającej w Polsce. Zawiadomiona przez matkę polska policja poinformowała o tym funkcjonariuszy w Apulii. Włoscy policjanci zapukali do drzwi budynku przedstawiając się jako weterynarze. Chcieli, jak podkreśla gazeta, uniknąć gwałtownej reakcji mężczyzny, który mógłby na przykład zabarykadować się ze swoją ofiarą. On zaś, zorientowawszy się, że ma do czynienia z policją, usiłował uciekać. Kobieta jest wyczerpana psychicznie i chce jak najszybciej wrócić do Polski - informuje "La Repubblica". Opowiedziała, że jej oprawca stale jej groził, że jeśli się zbuntuje, zrobi coś złego ich dziecku. Kierownik wydziału konsularnego ambasady polskiej w Rzymie Jerzy Adamczyk powiedział dziś, że polski konsulat otoczył opieką uwolnioną kobietę. W bezpiecznym miejscu, gdzie obecnie przebywa, zapewniono jej pomoc medyczną oraz wszelką inną, jakiej potrzebuje. Na razie - jak wyjaśnił konsul - pozostanie ona we Włoszech do czasu zakończenia czynności śledczych w sprawie mężczyzny, który ja więził. Adamczyk powiedział również, że od początku konsulat jest informowany o sprawie, w tym między innymi o przyczynach aresztowania obywatela polskiego.