Dlaczego lekarz zdecydował się na takie wyznanie? Jak pisze "SE", ma ono być przestrogą dla innych. "W gabinecie zawsze trzymał butelkę. Zaglądał do niej ukradkiem. Uzależnienie przyszło bardzo szybko i zaczęła się rzecz najgorsza - pijaństwo na dyżurach. - Chlałem w szpitalu - lekarz nie owija w bawełnę" - czytamy w dzisiejszym "Super Expressie". Jak mówi lekarz, to "cud, że żyje". Po pijaku przewrócił się i doznał poważnego urazu głowy. Doktor Frąckowiak od tej pory już nie pije. - Podniosłem się. Znów jestem lekarzem - mówi.