Prezes firmy transportowej prezes Andrzej Sz. pozwał Liliankę do sądu, bo jest jedyną spadkobierczynią ojca. Domaga się 18 999 euro - pisze "Super Express". "To dla mnie niepojęte! Jak ludzie mogą być tacy bezwzględni?! Przecież Lila po śmierci taty dostaje z ZUS ledwie 750 złotych renty rodzinnej. A ja nie mam żadnego majątku. Studiuję. Nawet na prawnika mnie nie stać, żeby pomógł nam przed sądem" - mówi Dominika Słowikowska (21 l.) matka i prawna opiekunka dziecka. Lila urodziła się w 2012 roku, a jej rodzice nie byli w związku małżeńskim. "To był nasz błąd, nie spieszyliśmy się do ołtarza, ale Lila to było dziecko planowane. Oboje go chcieliśmy. Wojtek świata poza nią nie widział. Tyle że nie zdążył się nią nacieszyć. Zginął, gdy miała pół roku" - opowiada Słowikowska. Jak wspomina, po śmierci partnera jego pracodawca nie tylko odmówił wypłaty zaległego wynagrodzenia i zwrotu dokumentów, ale zażądał odszkodowania. W piśmie procesowym uzasadnił, że wypadek był z winy kierowcy, a skoro Liliana jest jego spadkobierczynią, musi pokryć szkodę, jaką spowodował jej ojciec. Prezes firmy transportowej nie chciał komentować sprawy. "Ubezpieczenie nie pokryło strat, jakie ponieśliśmy w związku z tym wypadkiem. To była jego wina. Niech sąd rozstrzyga" - powiedział jedynie "Super Expressowi".