Stokłosa jest podejrzany przede wszystkim o korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów i załatwianie sobie za łapówki umorzeń podatkowych. Obiecuje, że jeśli otrzyma glejt, w ciągu tygodnia wróci do kraju i złoży wyjaśnienia. "Mam nadzieję, że decyzja będzie pozytywna, a sędzia będzie orzekał bez obawy, że minister sprawiedliwości się zdenerwuje" - mówi "ŻW" prof. Zbigniew Ćwiąkalski, jeden z obrońców byłego senatora. List żelazny daje gwarancję odpowiadania przed polskim sądem z wolnej stopy do czasu wydania wyroku. Stokłosa walczy o niego już po raz drugi. Za pierwszym razem wystąpił o glejt w kwietniu, ale sąd mu odmówił. Biznesmen nie skapitulował i miesiąc temu on oraz jego obrońcy złożyli nowy wniosek. Dołączyli do niego własnoręcznie napisany przez Stokłosę list, w którym zapewnia, że jeśli otrzyma glejt, wyjdzie z ukrycia, wróci do kraju i będzie zachowywał się nienagannie: stawiał na wezwania sądu i prokuratury, nie będzie mataczył ani utrudniał postępowania. Dodatkowym zabezpieczeniem może być kaucja, którą dzisiaj najpewniej zaproponują adwokaci. Jakie Stokłosa ma szanse na glejt? Z informacji gazety wynika, że warszawska prokuratura, która chce oskarżyć byłego senatora o korupcję i inne przestępstwa, zdania nie zmieniła: nie poprze jego prośby. Z kilku powodów: "Chodzi głównie o kaliber przestępstw oraz o to, że podejrzany może utrudniać postępowanie" - wyjaśnia "ŻW" jeden ze śledczych. Prowadzący sprawę uważają, że osoba, na której ciąży tyle zarzutów, nie powinna być na wolności, bo będzie mogła kontaktować się np. ze świadkami i próbować wpływać na tok śledztwa. Inny ważny argument: według śledczych, są szanse na ujęcie byłego senatora. "Wcześniej czy później wpadnie w ręce policji" - sugerują. Stokłosa zniknął 9 miesięcy temu, kiedy prokuratura chciała go zatrzymać. Jeśli wróci, usłyszy 22 zarzuty: najważniejszy to korumpowanie urzędników, dzięki którym miał załatwiać sobie umorzenia podatków. Inne to m.in. groźby, pozbawienie wolności pracowników, wymuszenie zwrotu długu, oszustwo i przywłaszczenie pieniędzy - informuje "Życie Warszawy".