Wczoraj prokuratura dostała przetłumaczoną na polski opinię wybitnego niemieckiego kardiochirurga w głośnej sprawie dr. G. Kardiochirurg ze szpitala MSWiA w Warszawie został zatrzymany w lutym 2007 r. pod zarzutem korupcji i zabójstwa pacjenta Jerzego G., który zmarł wkrótce po transplantacji serca w grudniu 2006 r. Za ministra Zbigniewa Ziobry kwestia zarzutu zabójstwa była dla prokuratury kluczowa, bo ogłosił: "Przez tego pana już nikt nigdy życia pozbawiony nie będzie". I nigdy z tych słów się nie wycofał. Zdaniem prof. Hetzera, zakwalifikowanie pacjenta do transplantacji "należy ocenić bardzo krytycznie" (z uwagi na przeciwwskazania, tzw. wysokie opory płucne i wcześniej przebyte zapalenie płuc), ale z drugiej strony pacjent w chwili transplantacji znajdował się w takim stanie, że bez operacji żyłby bardzo krótko. W opinii prof. Hetzera, był to przypadek "ultima ratio". Biegły podkreśla: "Nie istnieje związek przyczynowo- skutkowy pomiędzy wątpliwym zapaleniem płuc a zgonem pacjenta". Jerzy G. do kliniki MSWiA w Warszawie przewieziony został z Sieradza, gdzie był leczony. W Warszawie czekało na niego serce. - Przed operacją był siny, prawie czarny, wydawało nam się, że nie żyje - wspomina pani Cecylia, pacjentka, która była wówczas w szpitalu MSWiA. Śledczy zadali dodatkowe pytania także o przypadek Floriana M., w którego ciele został po operacji gazik (pacjent zmarł 70 dni od zabiegu). W tym przypadku stawiali dr. G. zarzut świadomego narażenia pacjenta na śmierć. Zwłaszcza, że po zabiegu zlekceważył - według prokuratury - sygnał instrumentariuszki o zostawionej w jamie serca tzw. rolgazie. Prof. Hetzer pisze: "Przede wszystkim uważamy za bardzo wątpliwe insynuowanie podejrzanemu 'bezczynności' zawarte w samym pytaniu". Zdaniem Hetzera, decyzja, żeby nie robić reoperacji tylko na podstawie podejrzenia instrumentariuszki, była właściwa - informuje "Gazeta Wyborcza".