Aneta 12 lat pracowała w lubelskim oddziale banku BPH. Prowadziła rachunki najbogatszych klientów. Nazywali ją złotą Anetką - od rangi klientów i zysków, które pomnażała. Mit prysł, kiedy w sierpniu 2006 r. jeden ze "złotych klientów" zaalarmował, że z jego konta znikło 600 tys. zł. Kontrola banku wykazała, że pieniądze wyparowały też z kilkudziesięciu innych rachunków. Śledczy wyliczyli, że Aneta w latach 2001-06 przywłaszczyła sobie 4,5 mln zł. Anetę F. aresztowano 6 sierpnia 2006 r. na trzy miesiące. Od tamtej pory sąd siedem razy przedłużał areszt. Prokuratura, która od pół roku czeka na opinię biegłego, tłumaczy, że śledztwo trwa długo, bo to sprawa o wysokiej skali trudności. - Jeśli Aneta F. jest winna, niech sąd ją w końcu skaże. Albo wypuści, jeśli jest niewinna - ocenia prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jego zdaniem areszt powinien trwać trzy, góra cztery miesiące. Tymczasem była pracownica banku BPH siedzi najdłużej spośród wszystkich podejrzanych, którzy trafili do aresztu na wniosek Prokuratury Okręgowej w Lublinie.