- Gdyby spytać o program społeczno-gospodarczy, konia z rzędem temu, kto wymieni coś więcej niż podwyżka płacy minimalnej i dyskusyjne obniżenie wieku emerytalnego - mówi rozmówca gazety. Według niego, nie wiadomo co Sojusz chce zrobić w sprawie finansów państwa, demografii, reformy polityki socjalnej, praw pracowniczych, bezpieczeństwa energetycznego, społeczeństwa obywatelskiego, różnic regionalnych, gospodarki opartej na wiedzy. Albo nie wiadomo, albo przeważają populistyczne hasła. I jeszcze jedno, mówi Borowski. - Partie wywodzące się z "Solidarności" prowadziły ze sobą zajadłe dyskusje. Lewica wtedy podkreślała, że oni się kłócą, a my nie. Zwyciężył pogląd, że dyskusje tak, ale w gabinetach, bo przeciwnik to wykorzysta. I to jest ta praprzyczyna słabości Sojuszu. Kolejne programy SLD nie były szeroko dyskutowane w całej partii. Gdy przyszło rządzić, nie przejmowano się nimi zbytnio. Uczciwie mówiąc, ta choroba dotyczy dziś nie tylko SLD.