W rozmowie z "Super Expressem" córka Andrzeja Sariusza-Skąpskiego wyjaśnia, że autorom listu - pod którym podpisała się część rodzin smoleńskich - nie chodziło o "wyścig na ilość", ale o natychmiastową reakcję na pomysł przeprowadzenia ponownych ekshumacji. "Pod naszym listem opublikowaliśmy stopień pokrewieństwa. Tam są rodzice, małżonkowie. Mają patrzeć, jak ich dzieci wykopują z grobów? A nie jakieś małżonki, które często są drugimi czy trzecimi żonami i z jakiegoś powodu uważają, że mają większe moralne prawo od nas uważać, co jest na miejscu. Nie wiem, czego spodziewają się ci, którzy zgadzają się na taki akt barbarzyństwa, żeby brat wykopał brata, żona męża..." - argumentuje w rozmowie z "Super Expressem". Zdaniem Sariusz-Skąpskiej, dążącym do przeprowadzenia ponownych ekshumacji wcale nie chodzi o identyfikację. "Oni chcą badać, czy samolot się przewrócił, gdzie, kto siedział... Po 6 latach z tych pochowanych zwłok? W dokumentach nie ma żadnej formy odwołania. Jest tylko o dowodzeniu tez o przyczynach katastrofy, przyczynach śmierci i czasie umierania. Nic o identyfikacji" - wyjaśnia. Pytana o komentarz do argumentu podnoszonego przez niektórych bliskich ofiar wskazujących na to, że doszło do zamiany ciał, zaznacza, że "ma to się nijak do sprawy jej ojca". "Niby jak politycy i prokuratura to sobie wyobrażają? Wyciągniemy wszystkich z grobów i ułożymy pasjansa z 92 zwłok? Ponurą łamigłówkę, gdzie będą sobie dopasowywać i przestawiać? Zrobią z tego show na Stadionie Narodowym?" - tłumaczy. "Jak mają potrzebę przeżywania takich emocji, niech sobie puszczą jakiś horror z masakrą piłą mechaniczną i dadzą reszcie rodzin spokój. I jeszcze nas się oskarża, że chcemy blokować drogę do prawdy? Prawda jest jedna - 10 kwietnia zginął mój ojciec" - podsumowuje w rozmowie z "Super Expressem". Więcej w środowym wydaniu "Super Expressu".