Gazeta pisze, że problem nierzetelnych materiałów sądowo-medycznych, które w ramach realizacji wniosków o pomoc prawną otrzymała prokuratura wojskowa od śledczych Federacji Rosyjskiej, powraca. Sprawa nabrała impetu zwłaszcza po przeprowadzeniu w Polsce ekshumacji Zbigniewa Wassermanna, Janusza Kurtyki oraz Przemysława Gosiewskiego. Za każdym razem okazywało się, że stwierdzano istotne niezgodności z materiałami dostarczonymi przez Rosjan. Na początku lipca wniosek o ekshumację ciała Anny Walentynowicz złożył w prokuraturze pełnomocnik rodziny mec. Stefan Hambura. Bliscy bohaterki "Solidarności" zaczęli mieć obawy, że to nie ona spoczywa w rodzinnym grobie. Momentem zwrotnym są stwierdzone uchybienia w dokumentacji sekcyjnej, która nadeszła z Rosji. Ciało matki identyfikował w Moskwie syn Anny Walentynowicz, Janusz. Nie miał wtedy wątpliwości. - Problem w tym, że rosyjski opis zdaje się dotyczyć zupełnie innej osoby. Im dłużej przeglądaliśmy całą dokumentację, tym bardziej przekonywaliśmy się, że nie czytamy o Annie Walentynowicz - tłumaczy Piotr Walentynowicz, wnuk działaczki "Solidarności".