Izabela Kacprzak z "Rzeczpospolitej" przygląda się nierozwiązanej aferze węglowej. Wartość ponad 300 tys. ton węgla leżącego na hałdzie kopalni Piekary była o niemal 34 mln zł niższa, niż wynikało to z ksiąg ewidencyjnych. Zawiadomienie do prokuratury złożyła rok temu Kompania Węglowa. Jak dowiedziała się gazeta, ani prokuratura, ani ABW nie ustaliły, dlaczego na zwałach leżał bezwartościowy węgiel. Śledztwo właśnie umorzono. Prokuratura sprawdzała dwie wersje. Zgodnie z pierwszą dokumentacji kopalni nie prowadzano rzetelnie, a celem było zawyżanie wyników. Według drugiej węgiel ze zwału trafiał poza ewidencją do zakładu wzbogacania, a stamtąd - na sprzedaż. Braki uzupełniano odpadami z przeróbki węgla - czytamy. Żadna z tych wersji nie znalazła jednak potwierdzenia. Prokurator odkrył za to totalny bałagan w dokumentacji setek tysięcy ton węgla zdeponowanych na terenie kopalni oraz liczne nieprawidłowości, jak na przykład produkowanie granulatu z odpadów kopalnianych (głównie z kamieni i miału), składowanie aż 100 tys. ton granulatu, który być może wymieszał się z węglem, obniżając jego jakość, dosypywanie do węgla odpadów, wreszcie zniszczenie księgi ewidencyjnej i stworzenie nowej. Więcej w "Rzeczpospolitej".