"Sędzia SN Kamil Zaradkiewicz rozpoczął już konsultacje, by usunąć sporne kwestie proceduralne, dotyczące wyboru kandydatów na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Spotkał się już z prezesami pięciu izb SN. Chodzi o regulamin SN nadawany mu przez prezydenta, który nie precyzuje wszystkich kwestii w czasie ostrego sporu w samym SN, a każde niedopowiedzenie może być zaczynem nowego" - czytamy w "Rzeczpospolitej". Gazeta przypomina, że w środę (13 maja), na początku czwartego dnia zgromadzenia wyborczego niemal wszystkich sędziów SN, przewodniczący mu sędzia Zaradkiewicz postanowił bezterminowo je odroczyć i zwrócić się do prezydenta o doprecyzowanie regulaminu SN w kwestii wyboru pierwszego prezesa. Według "Rzeczpospolitej", sędzia Zaradkiewicz ma zwrócić się do prezydenta przede wszystkim z pytaniem, jak ma wyglądać odmowa kandydowania w wyborach zgłoszonego sędziego. We wtorek (12 maja) zgłoszono ich dwudziestu, z czego tylko dziesięciu od razu wyraziło chęć kandydowania, Dariusz Zawistowski, prezes Izby Cywilnej, pod pewnym warunkiem, a ośmiu odmówiło. "Dwóch zgłoszonych sędziów nieobecnych na zgromadzeniu nadesłało zaś stanowisko dopiero następnego dnia, a regulamin wymaga, by uczynili to 'niezwłocznie'. I o nich oraz o znaczenie słowa 'niezwłocznie' chodzi" - wyjaśnia dziennik. Druga kwestia - jak czytamy - to pytanie o to, jak ma przebiegać dyskusja o kandydatach, czy przewodniczący mógł zarządzić składanie pytań mailowo i czy może limitować czas dyskusji. "Trzecia kwestia, nieartykułowana stanowczo, ale prezentowana publicznie np. przez sędziego Włodzimierza Wróbla, to oczekiwanie starej części SN, aby po wyłonieniu piątki kandydatów (do której ze względu na obecny sposób ich wybierania zapewne dostaną się reprezentanci nowej mniejszości) SN podejmował jeszcze uchwałę o ich poparciu, o czym ustawa o SN nie mówi" - pisze dziennik. Więcej w "Rzeczpospolitej".