Grażyna Zawadka i Izabela Kacprzak z "Rzeczpospolitej" opisują działania prokuratury w sprawie afery Amber Gold. Na kilka miesięcy przed upadkiem firmy jej szef Marcin P. miał powiedzieć w rozmowie z prezesem Portu Lotniczego w Gdańsku, że "przydałby się nam taki Michał Tusk". "W marcu 2012 roku, na cztery miesiące przed upadkiem, syn byłego premiera podpisał umowę-zlecenie na prace analityczne i doradztwo PR dla linii OLT Express spółka z o.o., której właścicielem była piramida finansowa Amber Gold, a prezesem Marcin P. Co ważne, nie była to spółka, do której należały samoloty i która prowadziła usługi lotnicze (tym zajmowały się OLT Express Regional i OLT Express Poland - obie już nie istnieją). OLT Express spółka z o.o. właściwie poza umową z młodym Tuskiem nic nie robiła" - pisze gazeta. Michał Tusk za trzy miesiące pracy miał zarobić 21 tys. zł brutto. Właśnie honoraria dla syna byłego premiera wzięła pod lupę prokuratura. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Rzeczpospolita", śledczy przyjrzą się m.in. kwestii wypłaty należności dla Michała Tuska po tym, gdy został już złożony wniosek o upadłość dwóch spółek OLT. Ich zdaniem przelew za usługi PR z końca lipca niewypłacalnej firmy mógł być niezgodny z prawem. Więcej w "Rzeczpospolitej".