Śledztwo w sprawie wypadku byłej premier, do którego doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu, zostało zamknięte dwa miesiące temu. Mimo to sąd nie pozwolił dziennikarzom na zapoznanie się z aktami sprawy. "To niewątpliwie ogranicza mediom prawo do informacji, i uniemożliwia im wyrobienie sobie oceny - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Dziennik dostał jedynie zgodę na udostępnienie wniosku prokuratury o warunkowe umorzenie sprawy. Wiceprezes sądu Anita Szczerbowska-Pradid zdecydowała "w pozostałym zakresie wniosku nie uwzględniać". Prezes Sądu Rejonowego w Oświęcimiu Elżbieta Witkowska stwierdziła, że "dostęp do akt sprawy nie stanowi realizacji prawa do informacji publicznej". "Rzeczpospolita" złożyła drugi wniosek o dostęp do informacji. Dziennikarze usłyszeli, że zgodnie z decyzją wiceprezesa sądu mogą zapoznać się wyłącznie z wnioskiem prokuratury. "Sprawa wywołuje nadal kontrowersje: prokuratura nie ustaliła m.in., czy audi miało włączoną sygnalizację dźwiękową - a od tego zależy, czy był to pojazd uprzywilejowany. Nigdy nie poinformowała, co wynika z opinii biegłych i ustaleń śledztwa, zasłaniając się jego 'dobrem'" - czytamy w dzienniku.Więcej w "Rzeczpospolitej"