Przypomnijmy, że chodzi o sprawę dyrektorów MF - Arkadiusza B. i Krzysztofa B. Zajmowali się oni ściganiem oszustw podatkowych, jednak jak wynika z ustaleń śledztwa, sami mieli takich oszustw się dopuszczać. Wynikiem tego jest oskarżenie ich o wyłudzenie 5 mln zł z VAT. Jak ujawnia "Rzeczpospolita", opinia publiczna nie pozna szczegółów sprawy, ponieważ sąd wyłączył jawność procesu. W decyzji powołano się na "ważny interes publiczny", o którym mowa w art. 360 § 1 pkt 1 i 3 k.p.k. O wyłączenie jawności wnioskował prokurator - czytamy. Gazeta podkreśla, że to zaskakujący i nagły zwrot w sprawie. Jeszcze kilkanaście dni temu proces miał być publiczny, jednak oskarżyciel nieoczekiwanie wniósł o jego utajnienie. "Rzeczpospolita" ujawnia, że w swoim wniosku prokurator argumentował, że przedstawienie opinii publicznej mechanizmów funkcjonowania procederu mogłoby spowodować, że ktoś skopiuje ten pomysł i wykorzysta przeciwko państwu. Jak jednak dodaje gazeta, oskarżeni posługiwali się "klasyką" w tego rodzaju oszustwach, czyli fikcyjnym obrotem towarami. Eksperci oburzeni Poproszeni o komentarz eksperci nie kryją oburzenia utajnieniem procesu. "W swojej praktyce nie spotkałem się, aby wyłączono jawność w przypadku ordynarnych przekrętów o charakterze gospodarczym i kryminalnym" - mówi gazecie prok. Kazimierz Olejnik, były wiceprokurator generalny. Jego zdaniem, za taką decyzją może się kryć próba ochrony władzy przed wypłynięciem niewygodnych dla niej informacji. Swoje wątpliwości wyraża też prof. Antoni Kamiński z PAN. "Ukrywanie takich rzeczy, utajnianie procesu to podważanie zaufania obywateli do państwa" - ocenia w rozmowie z gazetą. Więcej w "Rzeczpospolitej".